środa, 4 czerwca 2008

Dwa dni w Paryżu

To rzeczywiście jest film do obejrzenia. Parę rozwiązań fabularnych niekoniecznie przypadło mi do gustu, za to dialogi - mistrzowskie. Polska reklama tego filmu zasługuje na kilogram zgniłych pomidorów, rzuconych w jej twórców, cały ten tekst o "lejdis", "testosteronie", o "seksie w pięknym mieście" sugeruje sieczkę, plastykowy chłam, produkowany przez Saramonowicza i spółkę. A tak nie jest! To zupełnie inna półka, znacznie, znacznie wyższa.
Na pewno dobrze ogląda się go tym, którzy byli w Paryżu, którzy znają Paryż, którzy pili tam wino, spacerowali...
To również film, którego scenariusz nadaje się na adaptację książkową, właśnie ze względu na dialogi - bezpretensjonalne, dowcipne, często pieprzne. Po jego obejrzeniu aż chce się znów lecieć do Paryża. Z drugiej strony, żal dupę ściska, że tam nie mieszkamy. Dwa, trzy, pięć dni to za mało, by nasycić się paryskością.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cos jak paryski film Allena, ktory nigdy nie powstal?

Dawid Kornaga pisze...

Dobrze podsumowałeś. Powiedziałbym: epigonka doskonała. Dlatego (choćby) warto.