Jesteśmy lockdownersami. Na różnych poziomach zostaliśmy zmuszeni do wygaszenia naszego dotychczasowego lifestyle’u. Trzyma nas nadzieja, że to się skończy. Nie jutro, nie pojutrze, ale się skończy. Kiedy ogląda się na YouTubie teledyski z muzyką EDM, na których falują stadionowe tłumy, można naprawdę się zdołować. Czy rzeczywiście to wszystko wróci? Jeszcze w takim bizantyjskim stylu? Parada Miłości. Para Wolności. Demonstracje bez masek. A do tego cudowny ścisk w shotowniach, który choć drażnił, dzisiaj jako wspomnienie wywołuje tęskną łezkę w oku. Pamiętam, jak w legendarnych Przekąskach Zakąskach przy Krakowskim Przedmieściu, praktycznie naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, w którym obecnie mieszka jakimś dziwnym zrządzeniem złego losu autentyczny półgłówek, do tego behawioralny błazen, w każdym razie, niezależnie od tego nieświadomego swojego matołectwa matołka, wtedy w Przekąskach Zakąskach to się działo, zakochania od pierwszego kieliszka, debaty, deliberacje, wyznania, nowe przyjaźnie — to wszystko możliwe było bezpośrednio, nie na łączach, po prostu stary dobry homo sapiens w akcji, na polowaniu ulotnych chwil, zaspokajaniu biologicznych potrzeb, celebracji nałogów, umiłowaniu małości, poniżenia wyższości, zwyczajowego wyluzowania tak teraz niezbędnego.
Dawid Kornaga
środa, 31 marca 2021
piątek, 26 lutego 2021
Tęskniąc za Berlinem #przerwanysenkornagi
Berlin jest symbolem wszystkiego, za czym obecnie możemy zatęsknić. Wolnością, niekiedy swawolą, równocześnie ucywilizowaną przestrzenią, która zapewni nam wszystko, czego pragniemy, bardziej lub mniej, nawet mniej więcej. Berlin, w kierunku którego powinna zmierzać Warszawa. Berlin to stan umysłu, nie konkretne miasto. Niemieckość, która przegrała z globalizacją. Nacjonalizm, który rozkochał się w kosmopolityzmie, tracąc pazurki. Nowe serce Europy, skłonne współdzielić swoje tętno z innymi, mniejszymi sercami, by stworzyć naturalny krwiobieg racjonalnego, zrównoważonego rozwoju bez rozruszników typu populizm, demagogia i prawicowe zacietrzewienie. Berlin, zwarty organizm, niedoskonały, podatny na małe fanatyczne społeczności oraz inne patologie, mimo to będący przykładem dla całego świata, jak i czym może imponować oraz przyciągać miasto-państwo. Dalekie od totalitaryzmu Singapuru. Kosmicznych nierówności Los Angeles. Wszystkożernej, pozorowanej tolerancji Nowego Jorku. Niekiedy spokojne jak Sztokholm, wciąż irytujące niebezpiecznymi zaułkami Belgradu, późną nocą wyzwolone jak Barcelona, przeważnie nielubiące spać niczym Londyn, równocześnie kochające powolność Wiednia i przyspieszenie Mediolanu.
piątek, 29 stycznia 2021
Małe zło #przerwanysenkornagi
Obywa się bez żadnych szatanów, demonów czy innych religijnych wynalazków. Oparte na technologii naszej słabości, naszego rozwydrzonego DNA, jeśli chodzi o etykę jako taką, moralność czy co tam sobie dopiszemy. Małe zło bowiem jest wielkie, a przynajmniej takim bywa. I to jak. Małe zło bywa niesamowicie subtelne. Zamieszkuje drwiące kąciki ust. Zapładnia zbyt ironiczne emotikony. Podkręca hasztagi. Uwielbia nieoczywiste lokalizacje. Udaje synonimy dobroci, rzetelności i akceptacji, czekając na ujawnienie swojego odmiennego znaczenia w dowolnej dla niego chwili. Zamieszkuje w ustach prezesów progresywnych start-upów, którzy mówią, jak to pragną usilnie zmienić świat na lepsze. Wypełnia wielkie oczy małych, słodkich kotków. Przepełnia energią słowa kolejnych mesjaszy. Małe zło sklejone jest na stałe z obietnicami populistycznych polityków. Przykleja się do reklam, planów gentryfikacji, staje się składnikiem nawet wegańskich przepisów. Jest rewersem małego dobra. Sprzedajnie zapodanym lajkiem.
środa, 30 grudnia 2020
Sylwestrówka #przerwanysenkornagi
Z jednej strony dysonans: jak to tak, zabronili nam hucznego sylwestra, odebrali resztki zabawy, jakiegokolwiek odreagowania C-19 choć z jednym mocnym przytupem?! Zatem ***** ***! Poniekąd słusznie, bo co złego, to oni. Z drugiej strony rozsądek: nie tylko u nas zakazy razy wiele, sąsiedzi lepiej nie mają, szczególnie ci z zachodu, a jedyne, co jeszcze mają, co im pomaga wytrzymać to szaleństwo, to racjonalne rządy, w przeciwieństwie do naszych.
czwartek, 24 grudnia 2020
piątek, 27 listopada 2020
Jak nie zwariować w czasach szaleństwa #przerwanysenkornagi
Też to macie? Taki przypływ wkurwu, że normalnie chciałoby się wyjść z domu, podpalać, zabijać, ogólnie rozdawać krzywdę na lewo i prawo, zwłaszcza na prawo. Można strajkować, dziergać kolejne transparenty, przeprowadzać wszelkie dozwolone i niedozwolone akcje demokratyczne, nie zmienia to faktu, że kiedy widzisz, że to nic nie daje, albo daje, ale nie na tę chwilę, to jednak czujesz frustrację.
piątek, 23 października 2020
Abonament na miłość #przerwanysenkornagi
Prawdopodobnie za chwilę nic już nie będziemy posiadać, a wszystko subskrybować. Nagi przychodzisz na świat i nagi z niego odchodzisz. Ta biblijna myśl nabierze nowego, podwójnie dosłownego znaczenia. Dał serwis, zabrał serwis. Kolejne, wychowane na abonamentach pokolenie przestanie przejmować się własnością. Sny komunistów staną się realnością. Dziś moje, jutro twoje. Lub i moje, i twoje. Nie mam nic i nie będę mieć nic.
piątek, 2 października 2020
Czytnikowanie #przerwanysenkornagi
Jednak kolorowa okładka ma znaczenie. Oddaje swego rodzaju stan faktyczny. Kiedyś Tesco wprowadziło do obiegu czarno-białe gazetki z produktami, reklamując to mniej więcej tak: zaoszczędziliśmy farbę drukarską, by dzięki temu obniżyć nasze ceny. Koncept szybko upadł, nikt nie chciał nawet kartkować tych nekrologowych gazetek. Tak że tak. Lepiej rozsiąść się (po zdjęciu maseczki, takie czasy) w wygodnym fotelu na sali kinowej niż na stoliku w korytarzu, z smartfonem w dłoni, i obejrzeć blockbuster, niż jego zminiaturyzowaną wersję, prawda? Chyba że jesteś masochistą, wolisz nadziewać swoje zadupie na taboret i podstawiać sobie ekranik pod zmrużone oczy, nikt ci tego przecież nie zabroni.
poniedziałek, 31 sierpnia 2020
Przebudzenie (prze)mocy #przerwanysenkornagi
Nigdy nie byłem symetrystą i odkąd pamiętam, często miałem przez to problemy. Natura zawsze zmuszała mnie do opowiedzenia się za kimś czy za czymś, nie dając rozgrzeszenia za wygodne pozowanie na koncyliacyjnego agnostyka. Z perspektywy lat wydaje mi się, że bez tej skłonności do zdecydowanych poglądów ciężko byłoby mi pisać, wymyślać fabułę, kreować często śmiałe, ale jakże bliskie życiu postawy bohaterów. Przyznam, przez bycie „niesymetrycznym” prozaikiem nazbierało się we mnie sporo zawiści w stosunku do np. popularnych, więc i sprzedających wiele egzemplarzy książek autorów prozy kryminalnej. Sporo też we mnie zazdrości wobec zwinnych kreatorów literatury środka, którzy mają ten dar, że jakoś tak łagodnie traktują tę naszą rzeczywistość, niby kąsają, lecz papierowe to ukąszenia, przez kalkę umowności, taki symetryczny balans literacki. I produkują co rusz powieści, które podobają się większości elektoratu, mówią bowiem jego językiem i przybliżają jego oczywiste projekcje, nigdy nie wymachując przed nim krnąbrną pisarską pięścią.