Kiedy w 2012 roku zacząłem pisać powieść Berlinawa, Berlin był relatywnie tani. Taki menschlich, zwyczajnieludzki. Żyło się tu na luzie dla życia, a nie dla zarabiania na życie. Co nie wykluczało pracy jako takiej, która nie trwa dwanaście, czternaście godzin per dzień. I pracy, która gwarantowała, że można było pozwolić sobie na bezstresowy dla portfela wynajem mieszkania w jakiejkolwiek z tutejszych dzielnic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz