piątek, 30 lipca 2021

Bułgarski agent #przerwanysenkornagi

 

Są takie kraje, przynajmniej dla co niektórych Polaków, którym odbija huzar megalomanii, jacy to jesteśmy niesamowici i wybrani, że jak już do nich się wybieramy, to marudzimy i zgrywamy szlachtę z wyprzedaży. Bułgaria? Proszę, toż to post-PRL, prychną. Dekady temu stada fiatów maluchów jechały tu na wczasy, krztusząc się po drodze przez niewydolny system napędowy, na dodatek rozkradane na tranzycie przez Rumunów i ciemnych typków z Securitate. Wreszcie docierały do wakacyjnego raju na miarę Żelaznej Kurtyny – Bułgarii Teodora Żiwkowa. Pędziły tu więc roczniki ’50 w rozkwicie swojej witalności; obrazek jak z okładki, on prowadzi, ona przy nim, z tyłu dwójka potomków, a za nimi, a także na dachu autka bagaże. I co, teraz wy chcecie to powtórzyć? Ten sam syf? Ci sami lub podobni Bułgarzy, bo Bułgarzy, wiecie, to Bułgarzy, złote łańcuchy z krzyżem na dziko owłosionej klacie, baby jakieś takie owakie lub jeszcze bardziej, dzieci to już zupełnie małe dzikusy, uszy im po ukończeniu roczku przebijają, znaczy, dziewczynkom, tacy LGBT to oni nie są, hehe, rozwydrzone to i niebezpieczne jak mali Cyganie.