czwartek, 5 czerwca 2008

Łobuzy

Generalnie to nie przepadam za kryminałami, a jeśli już, to cenię sobie takie, które przełamują konwencję. Arcydzieła czarnego kryminału to wydawnictwo specyficzne, bo kompilujące kryminały bardziej w wersji pulp. Czyli bez finezji stylistycznej czy charakterologicznej. Za to ze sporą dawką łubu-dubu. Dzieli się na trzy części: Twardziele, Gliny i Łobuzy. Najciekawsze dla mnie nowelki zawiera rozdział ostatni. W sumie poszukującym ambitnej prozy absolutnie nie polecam powyższej kompilacji, miłośnikom kryminału jako takiego - koniecznie. Na pewno kryminały, oczywiście te udane, mają jedną wspólną cechę - akcję. I to jest ich zdecydowany plus. Są też jeszcze inne plusy tego typu prozy, ale już mniej zdecydowane...

Poza tym Polska lubi kryminały, bo samo życie tutaj nadaje się do kroniki kryminalnej. Opowiadał przyjaciel, jak to pewnego dnia z nastaniem wiosny wyprowadził z piwnicy rower, ledwo co przebudzony z zimowego snu. Działo się to w bloku przy spokojnej mokotowskiej uliczce. Godzinkę nasz przyjaciel pucował dwukołowca na korytarzu przed mieszkaniem, olejem raczył zębatki, żeby jeszcze bardziej lśniły niż opalone kobiece uda na miejskim deptaku, szmatką pieścił błotniki i szprychy, a i pedałom zapewnił odrobinę zasłużonej przyjemności. Wstał, spojrzał, ręce zabrudzone, za to rower lśni, jak przed sesją foto na Allegro. Wszedł do mieszkania, odkręcił kran, wytarł dłonie, minęła minuta, może dwie. Teraz czas na nagrodę, pierwszą przejażdżkę w tym sezonie; będzie smakowała jak pierwsze truskawki, jak pierwsze młode ziemniaki, jak pierwszy pocałunek. Tylko czym się na nią wybrać? Rowerem? Jakim rowerem! Ktoś ubiegł naszego przyjaciela i zniknął w sinej, polskiej dali.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Skoro masz ambitny zamiar przemieszczania sie po gatunkach, autorskich poszukiwan, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie, zebys i Ty, Dawidzie, sprobowal kryminalu od strony tworczej.

Osobiscie pamietam jak w szostej bodaj klasie podstawowki napisalem kryminal na wypracowanie, a moj polonista okrzyknal to jednym z najlepszych wypracowan w historii szkoly i dal mi szostke z wykrzyknikiem. Problem w tym, ze on odczytal to jako fenomenalna parodie, a ja pisalem calkiem serio. Wtedy to zrozumialem, ze juz zawsze bede skazany na parodie i autoparodie.

Dawid Kornaga pisze...

Już cosik zrobiłem w tym kierunku, ale się jeszcze zobaczy, co z tego wyniknie.
Myślisz, że "już zawsze" będziesz skazany na parodie i autoparodie? Pytanie, czy to dobrze, czy źle, jeśli - tak. Mnie się wydaje, że nie każdy ma takie poczucie humoru jak ty, więc chyba dobrze.