wtorek, 1 kwietnia 2008

Kiszony

Kiedyś, gdy byłem znacznie młodszy i z optymizmem patrzyłem w przyszłość ("Tak, dziadku Kornaga, gadaj sobie, byle nie za szybko, bo ci sztuczka szczęka wypadanie".), czyli w czasach studenckich, na drugim roku, poznałem koleżankę mojej koleżanki, która, jak okazało się na pierwszym spotkaniu, uwielbiała kiszone ogórki.
Brzmi to dwuznacznie, ale wierzcie lub nie, idziemy sobie ulicą Świętokrzyską, w miejscu, gdzie dziś znajduje się wejście do stacji metra, a ona wstępuje do pierwszej budy, która nazywa się dumnie sklepem (wtedy stało tam miasteczko bud-sklepików, dosłownie wszystko na sprzedaż, ubrania wojskowe, wibratory, torby, podejrzewam, że i broń palna) i prosi o cztery kiszone ogórki.
- Poczęstujesz się? - pyta.
- E... Nie mam ochoty - odpowiadam mechanicznie.
Zosia jak gdyby nigdy nic zanurza rękę w foliowym woreczku i wyjmuje ociekającego posoką ogórka. Przegryza połowę, cmoka, ależ jej smakuje.
Pięknie. Co za zapał. Co za odwaga. Powstałe niejasne erotyczne marzenia wchodzą w konflikt z wizją Zosi, która rozprawia się z drugim ogórkiem, po chwili z trzecim. Pachnie kiszonką. Jej usta, jej oddech.
- Głodna byłam - wyjaśnia.
- A czy koniecznie musisz jeść kiszone ogórki - chcę zapytać, ale z grzeczności (w końcu znamy się niecałe kilka godzin) wybieram milczenie.
I co z tego wynikło? Prima aprilis! Nie było żadnej Zosi.
Były ogórki...

5 komentarzy:

Lu pisze...

Kolega z licealnej ławki zjadł kiedyś na przerwie cebulę, i to nie jest żart.

Dawid Kornaga pisze...

A co, nie chciał odpowiadać?

Anonimowy pisze...

Na studiach chodziliśmy na sesje zakuwania do czytelni. Czasami pojawiała się jedna z koleżanek mieszkająca w pobliskim akademiku. Siadała na tyle sali, izolowała się od reszty, rozkładała swoje zgrabne nogi pozbawione obuwia na wszystkich dziesięciu krzesłach wokół, sięgała do torebki i raz za razem wyjmowała z niej ogórki, którymi się zajadała, jednocześnie zgłębiając kolejne kodeksy. Niestety, to nie prima aprilis. Nie wiem, czy została w końcu prawnikiem, ale chciałbym widzieć minę jej klientów, kiedy mówi do nich z pełnymi ustami: Proszę się mną nie przejmować, nic dzisiaj nie jadłam... No proszę mówić...

Anonimowy pisze...

Z tymi ogórkami, kontynuując w temacie, obojętne, czy prima aprilis, czy nie?...To klasyczna "zachciewajka" kobiety w ciąży. ;) Ciekawa jestem; z kim, czym?...Hehehhe...

Ciekawska. ;)

Dawid Kornaga pisze...

Dobrze, że przyszła mama wybiera kiszone ogórki, a nie czosnek.