Przyznaję się, z ciekawości wybrałem się na szkolenie z storytelling and writing story, prowadzone przez dwójkę sympatycznych Anglików. Zawsze o tego typu wykładach słyszałem, ale nigdy nie brałem w ich udziału, uznając za typowo anglosaski produkt. Bo w sumie ani Jezusa, ani takiego Maupassanta czy Haszka nikt nie uczył opowiadania, a proszę, jakie ciekawe historie z morałem nam przekazali. I to bez wsparcia anglosaskich specjalistów od pisania książek, scenariuszy i tekstów reklamowych.
Kilkugodzinne szkolenie wykazało niezbicie, że każda historia ma swój... początek, środek i zakończenie. Opowieść musi zawierać content, bohater zaś character i winien odbyć the jurney, która może być literal lub emotional. I by the end of the story, the hero will have achieved his goal; his world will have changed irrevocably. Odurzony tą przytłaczającą wiedzą, wróciłem w pośpiechu do domu i z tym większą gorliwością zacząłem myśleć o tworzonej przeze mnie prozie, pomny poruszających do głębi anglosaskich konstatacji.
2 komentarze:
Wróciłeś, żeby się upewniać, że twoja nowa książka ma początek, rozwinięcie i zakończenie? ;)
dokładnie, cha, cha...
Prześlij komentarz