niedziela, 10 lutego 2008

Na spokojnie

Ostatnio tak się jakoś składa, że to przeważnie my zapraszamy na różne eventy naszych znajomych, za to przeważnie nasi znajomi nie zapraszają nas na różne eventy. Kiedy gdzieś na mieście coś, to my zaraz po słuchawkę, mejla, żeby powiadomić, zaprosić, a kiedy gdzieś na mieście coś, to nasi znajomi zaraz po słuchawkę, mejla – żeby zostać powiadomieni, zaproszeni. Być może z nowym rokiem obrzydliśmy co niektórym, a co niektórzy stwierdzili, że być może z nowym rokiem my im obrzydliśmy. Trudno, nikomu nie będziemy biografii pisać; gdyby podliczyć, ile osób bawiło u nas na imprezach czy kolacjach, a ile z nich same zainicjowało jakieś kontrimprezy czy kontrkolacje, wyjdzie tego tyle co palców u jednej ręki, z amputowanym kciukiem… To oczywiście nie reprymenda, ani wyrzut, to smutna konstatacja.

Dlatego w sobotę miło było pojechać do znajomej malarki, która zaprosiła nas na to, co lubimy (i z czego tak łatwo nie zrezygnujemy mimo kłopotów zdrowotnych) – sheeshę. Uzbrojeni w wino Bumerang (owo słynne australijskie, które pierwszy raz poznaliśmy się na wieczorze literackim znajomego prozaika) ruszyliśmy wieczorem na dosyć odległą Sadybę, którą połykał powoli aromatyczny dym z fajki wodnej na ulicy Bonifacego.

Towarzystwo było grzeczne, podróżnicze, więc konsumpcja przystawek i procentów przebiegała w raczej przyjaznej atmosferze. Furorę zrobiło polecone przez nas radio BeirutNights.com, z idealną muzyką jako podkład pod fajkę wodną. Samowolny DJ wyszukiwał również na YouTube takie perełki jak Jesteś szalona Boysów czy Lubelski Full z „wokalistką” wyglądającą jak młoda Beata Kozidrak, ale to nie była Beata Kozidrak. Jeden taki twierdził, że kultura afrykańska bije europejską, więc założyłem szaty sofisty i hejże, do boju retorycznego…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=BFd_ht0tmJQ

Kozidrak/Guzik-etno(Boliwia)-polo z samplem Ace of Base. Znakomite!

Rymowanka jaj – ajajaj pojawiła się też u Kur, pytanie tylko, kto był pierwszy.