wtorek, 5 lutego 2008

Kocham cię jak Irlandię


Art director Maciek pracował w agencji reklamowej TJB. Jarek był copywriterem i przeszedł na dniach do TJB z małej agencyjki DM; miał trzyletnie doświadczenie i parę nominacji do nagród branżowych, więc postanowił zmienić pracę, a przy okazji zarabiać o trzydzieści procent więcej.

Dyrektor kreatywny agencji TJB, Bartosz, uznał, że Maciek i Jarek stworzą nowy team kreatywny, odpowiedzialny za reklamy środków higienicznych dla kobiet. Maciek z jego graficznym wyczuciem wykreuje nowe, chwytliwe wizualizacje, zaś Jarka lekkie pióro nada komunikatom niezbędnej delikatności, niepozbawionej jednak retorycznej stanowczości, że tylko nasze tampony i podpaski są najlepsze.

Maciek i Jarek poznali się więc podczas projektowania layoutu dla nowej linii wkładek; powstające ogłoszenie miało być zamieszczone w pismach dla młodych dziewczyn.

Natychmiast się w sobie zakochali.

Co to była za miłość, tego żadne hasła nie opiszą. Maciek, mężczyzna krępy, intensywnie owłosiony, działał na wiotkiego Jarka wprost odurzająco. Jarek, o tyłeczku skoczka narciarskiego, szczupły jak paluszek solony, potrzebował w życiu męskiego oparcia. W przerwie między kolejnymi wersjami tekstu reklamującego nową linię wkładek, pisał wiersze o mięsistych ustach Maćka, które pożerały go na dzień dobry do ostatniej kosteczki i wysysały z niego resztki oddechu.

Niestety, praca nad layoutem nie posuwała się przez to do przodu. Zadurzona para, zbyt zajęta sobą, nie wyrobiła się z pierwszym terminem przedstawienia projektu klientowi. Wezwani przez Bartosza, zostali upomnienia, że choć tu, w TJB, szanuje się, ba, wręcz ceni odmienność, która gwarantuje oryginalność na polu artystycznym i quasi-artystycznym, to terminy są święte i o apostazji czasowej nie ma mowy.

Zmartwił się Maciek, który nie dotąd unikał romansów w miejscu pracy. Strapił Jarek, który był przecież na okresie próbnym. Przestali lgnąć do siebie, sądząc, że dzięki temu praca przyspieszy. Nic z tego, zrobiło się drętwo, sucho i jakoś tak posępnie. Tam, gdzie miłość usycha, tam i otoczeniu się dostaje.

Aż się pokłócili o jakiś drobiazg, błahostkę co do koloru, a może słowa, teraz to bez znaczenia, bo rzucili się na siebie i poczęli okładać, Maciek Jarka myszką, Jarek Maćka klawiaturą, tak się okładali, darli z siebie ubrania, że przylgnęli do siebie, i tak pozostali, z przyklejonymi do siebie ustami, z dłońmi zapuszczonymi pod wpół rozpięte rozporki.

Bartosz, który przybiegł do pokoju, gdzie starł się ze sobą team kreatywny, złapał się za głowę. Kazał postronnym opuścić pomieszczenie.

- Ale da im burę – syczeli zadowoleni homofobi.

Kiedy drzwi trzasnęły, Bartosz rzucił się na roznamiętnionych pracowników i zaczął krzyczeć:

- Mnie też tak całujcie! Też, proszę, proszę! - Ukląkł i zamknął oczy, czekając, czy spełnią jego polecenie służbowe.

Obecnie agencja TJB zgarnia większość nagród na festiwalach reklamy. Jej wonderteam, a właściwie wondertrio kreatywne tworzy olśniewające pomysły. Niech mi ktoś powie, że uczucia nie wspierają kapitalizmu, to go wyśmieję – musimy wybudować drugą Irlandię, nieważne, kto z kim, byle z miłością.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

W każdym środowisku pracy, która wymaga twórczego wysiłku, muszą pojawiać się wielkie i skrajne emocje, choćby po to, żeby przeciwdziałać małej biednej i intelektualnie destrukcyjnej stabilizacji. Pozostaje tylko kwestią ludzi zarządzających, żeby je odpowiednio skanalizować, czyli kreatywnie wykorzystać. Zaiste, pokrzepiająca historyjka. ;)