środa, 6 lutego 2008

Mroczny


Albo podpadliśmy bogu Asklepiosowi, albo gdzieś po drodze z Wiednia do Warszawy zgubiliśmy część odporności, bo praktycznie już od kilkunastu dni ciągle jesteśmy przeziębieni. A od tygodnia to kompletny dół, bessa w ciałach, przełyki utopione we flegmie; żona na antybiotykach, które pomagają, gdy się je zażywa, a gdy się kończą, choroba wraca jak przegonione cygańskie dzieciaki spod McDonalda; ja dawno po antybiotykach, które wcale mnie nie wzmocniły, przez ostatnich kilka dni znów miałem armatni kaszel; zużyliśmy setki chusteczek na katar, rolkę papieru i pół tony nerwów, o ile można je zważyć. Nie pomagają leki, witaminy, mandarynki.

Choroba udziela się psychice, wczoraj np. słyszę, że żonie żyć się odechciewa (nic dziwnego, przez chorobę bolą ją mięśnie, jest blada jak wokalistka rocka gotyckiego, normalnie chory chomiczek, który powinien zakopać się w wiórkach i przez miesiąc nie wychylać pyszczka). Idąc tą logiką – skoro odechciewa, to i ja jej zobojętniałem. Skoro zobojętniałem, zatem mnie nie kocha. Nawet jeśli twierdzi, że kocha... I tak to uporczywe przeziębienie rozpieprza psychikę, jej i moją. Jako jednostka porywcza często za dużo przyjmuję do siebie, wyobraźnia podpowiada dosyć mroczne fabuły, supozycje pisane są purpurowym atramentem, przed oczami przebiega tuzin czarnych kotów, a wrodzona gwałtowność nie szuka porozumienia, raczej konfliktu, by ustalić prawdę i albo coś naprawić, albo ostatecznie rozwalić. Człowiek nie wie, co mówi, nie wie, co myśli, jednych słów za dużo, drugich za mało, pauzy, zgrzyty, zadrapania. Na dodatek zero procentów, zero zimnych soków, coli z lodem; dobrze, że w tle nie leciał jakiś Bond, nie zniósłbym sceny, w której zamawia martini. Jeśli nie wyzdrowiejemy do weekendu, po prostu się wykończymy – przez kaszel, katar i zainfekowane przygnębieniem słowa.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ej, Kolego! Zamiast widzieć tuzin przebiegających czarnych kotów i ćpać antybiotyki, spróbujcie balsamu jerozolimskiego :) Serio! Wypróbowany środek! Leczy, a nie zabija! Stawia na nogi Ciebie, a nie cała kamienicę z powodu Twojego kaszlu. A jak wyzdrowiejesz, to i postawi Tobie,żonie znów zechce sie żyć itd itp :P Jest to specyfik niesamowicie skuteczny na wszelkie zaziębienia (ziółka na spirytusie... może to ten spirytus tak działa?). Jesteś z Warszawy, pojedź na Stare Miasto, ul Sapieżyńska (równoległa do Franciszkańskiej), tam jest apteka Bonifratrów. Te ziółka pomagają rewelacyjnie! Mimo ,ze mam pół rodziny lekarskiej, to omijam szerokim łukiem antybiotyki i łykam balsam.Pomaga! w 3 dni pozbędziesz sie kaszlu. No, chyba ,ze hodujesz grużlicę, czego Ci nie zyczę... Życzę zdrowia, łykania balsamu (ale nie naduzywania :P). Pozdrawiam - Dorota

Dawid Kornaga pisze...

Dzięki.

Anonimowy pisze...

Życzę zatem powrotu do zdrowia. Pamiętaj, że nawet stal musi się czasem hartować.