niedziela, 2 grudnia 2007

Sheesha

I rozpełznął się dym z fajki wodnej, którą rozpaliłem nocną porą, a zaproszeni przez nas znajomi z wolna mu się poddawali , i poddawali, i poddawali...
Aromat jabłkowy doskonale komponował się zarówno z winem, jak i grapefruitową Finlandią. Jedno drugie napędzało, to przybliżając, to oddalając perspektywę...
Dodatkowo postanowiliśmy wydłużyć o dzień Andrzejki, wróżąc z wosku... Przebojem były kontury psów. I samochodów. (Dobrze, że nie polityków!)



2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Psy? Znaczy, że ktoś cię zapewne obszczeka/obszczuka (niepotrzebne skreślić).

Samochody, wiadomo... Żadna tam podróż, ale po prostu więcej korków w Warszawie.

Dawid Kornaga pisze...

Mnie to ciągle ktoś obszczekuje, więc się chyba przyzwyczaiłem...