
- Gdzie twoje włosy?!
- Hmn... Tego tu... Zostały w salonie Alberta.
Cóż, chciałem totalnej odmiany tej mojej rzednącej coraz bardziej fryzury. To i dostałem maszynką po skroniach, tak że teraz wyglądam niezwykle groźnie i gdyby nie moje życzliwie oczy, mijający mnie ludzi sprawdzaliby odruchowo swoje kieszenie, czy nie wypełnia ich przypadkiem nabity portfel, po który zaraz się skutecznie upomnę.
W sumie fryz jest progresywny, zarezerwowany wyłącznie dla ludzi wolnych zawodów. Gdyby taki bankowiec czy brand manager poddał się podobnym postrzyżynom, mógłby na drugi dzień podpisać swoje zwolnienie.
Jest progresywny, lecz poprzez analogię ze światem kryminogennym nie każdemu może przypaść do gustu. Szczególnie wrażliwym kobietom. Cóż, włosy nie ścięta głowa, odrastają. Do Sylwestra się zagoi. Będę więc przez jakiś czas wyglądał jak szajbnięty prozaik, któremu zamarzyło się bycie komandosem czy innym twardzielem. Czy to nie takie Hemingway'owskie?
5 komentarzy:
już nie mogę się doczekać gdy wieczorem zobaczę tę nową fryzurę
To nie fryzura, to resztki:)
Żeby tylko ptaki ze strachu na ciebie nie robiły ;)
No ciekawe, co tym razem Albert wymyślił...
Ale że zdjęcia nie umieściłeś, to już chyba czysta złośliwość...
Linnea, nie chciałem nikogo przerażać. Jako że to blog literacki, wolę ukryć się za Hrabala:)
Prześlij komentarz