
Wczoraj z wizytą w kluboksięgarni Tarabuk na promo drugiej powieści naszego znajomego. Padał śnieg, kto wygodnicki miś i został w domu, niech się kisi w swoim misiowatym sosie do oporu, aż kiedyś wykipi i po nim. Przybyli najdzielniejsi, najinteligentniejsi, najwrażliwsi. „Dziękuję za oklaski, mnie też jest miło”. Bohater wieczoru na początku był nieco spięty (co naturalne w sytuacji, gdy 1. wychodzi twoja długo oczekiwania książka, 2. przepytuje cię wymagający krytyk literacki Leszek Bugajski, 3. dokoła znajomi większości z branży, więc wyczuleni na to i na owo), potem się jednak zdecydowanie wyluzował, tak wyluzował, że rozluzował, aż w końcu przeluzował, dzięki czemu mógł dołączyć – po oficjalnym zakończeniu spotkania – do naszego wytrwałego grona (mnie, żony, Patryka, Roberta, Janusza, Pauliny, Bogusi, Asi, Thomasa i kilku efemerycznych istot), które zostało do końca i wykończyło brawurowo prawie dwa kartony 13% wina obrandowanego napisem... Bumerang. Paulina uwieczniła cyfrówką te intensywne literacko godziny. Przebojem były fotki nosów, rąk, kieliszków, a przede wszystkim naszych uśmiechów. Czuliśmy się jak goście na weselu w Kannie Galilejskiej, kiedy jeden z długowłosych VIP-ów na prośbę swojej matki (widocznie ją suszyło) dokonał cudu i przemienił wodę w wino – jeszcze lepsze niż na początku przyjęcia. Tureccy producenci podróbek mogliby się uczyć od niego fachu.
5 komentarzy:
a dziś trzeba było rano wstać do pracy i niestety nie było już tak miło
Trzeba było tyle nie pić, cha, cha...
ależ ja nie z przepicia tylko z niewyspania tak cierpię
Miśki, moje noski cudne, a mnie nie było, ale nie dlatego, że śnieg padał, ale daleko... Będę w Wawie niedługo, zaproszę was wszystkich na kolejne wino, też w Tarabuku, może byc i 15%, bo to piątek będzie i nikt nie będzie musiał nazajutrz do pracy (chyba, że pracuje w komunikacji miejskiej, albo w innym MPO)
OK, odezwij się więc po przylocie..
Prześlij komentarz