środa, 26 marca 2008

O wózku, który się przemieszcza

Ostatnio robi się jakoś materialistycznie, przedtem ławka, teraz wózek z hipermarketu. Ale jak mam przejść obok niego obojętnie, skoro tydzień temu jego bliźniak jechał metrem, wyładowany dobrami z pobliskiego Tesco?

Ten pojawił się z nagła naprzeciwko naszego mieszkania, pusty, goły, zmarznięty. Istnieje poważne podejrzenie, że ktoś, kto zrobił przedświąteczne zakupy, zniecierpliwiony wpakował go do swojego vana, a co!

Potem zaworki mu puściły, przeżegnał się, pokajał, przejrzał na oczy i sumienie, wyładował towary, by przygotować je i zeżreć z okazji Zmartwychwstania, a wózek zostawił w samochodzie. W końcu porzucił go chyłkiem tam, gdzie zrobiłem mu zdjęcie, na naszej ul. Wąwozowej. Niczym jakiegoś psiaka przed wakacyjnym wyjazdem, brakowało tylko smyczy, którą przywiązałby go do słupa drogowego, skurwysyn.

Wózek, najwidoczniej podstawiony tu rano, wydaje się kompletnie zdezorientowany. Wyrwany od swojej wózkowej rodziny, nie wiedział, co robić, stać, jechać, zawodzić kółkami? Zdał się na przechodniów, którzy omijali go, zaskoczeni i… pogodzeni, że zawsze znajdzie się jakiś szajbus, który uprowadzi wózek z hipermarketu i zostawi go w najmniej odpowiednim do tego miejscu.

Jest środka, godzina 16.44, wózek nadal czeka na wybawienie. Ktoś go odsunął nieco w głąb chodnika, bo uniemożliwiał parkowanie. Okoliczni ciecie, nieprzygotowani na taką konfrontację, udają od dwóch dni, że go nie wiedzą. Pada śnieg, pada deszcz, wieje wiatr (na Wąwozowej praktycznie zawsze wieje od pobliskiego Lasu Kabackiego, w zimie to Syberia, w lecie – cudowna naturalna klima), chmury naburmuszone, przechodnie z oczami na czubkach butów, nikt nie przyznaje się do wózkowej sieroty, ona czeka, i ja jej nie pomogę, chyba że postoi jeszcze kilka dni, odstawię do śmietnika, bo na pewno nie będę jechał z pustym wózkiem prawie 600 metrów do Tesco i domagał się znaleźnego…


Wczoraj w klubogalerii Piksel bawiliśmy przy okazji pokazu filmu teatru tańca, w wykonaniu grupy DV8. Niesamowici faceci, nic więcej! Przy okazji pożegnaliśmy się z moim bratem, który wraca do Anglii. Za pomocą czerwonego, wytrawnego wina 13%.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szykuje się rewolucja. Za kilka dni wózki pojawią się w wielu innych miejscach w Warszawie, nagle zaczną coraz śmielej okazywać oznaki życia, protestować na Wiejskiej domagając się wolnych niedziel; kilku bezdomnych i meneli straci życie w tajemniczych okolicznościach. W końcu z Tesco, jak niegdyś z Aurory, padną pierwsze strzały...

Dawid Kornaga pisze...

bardzo sprytne proroctwo