środa, 12 marca 2008

Futro


Na przedpremierowym pokazie w klubogalerii Piksel obejrzeliśmy Futro, polski film, który wejdzie do kin gdzieś w drugiej połowie kwietnia.

Mamy tzw. mieszane odczucia. Twórcy (po projekcji odbyło się spotkanie z reżyserem i scenarzystką) wyglądają na skromnych, nie interesuje ich bezwstydny mainstream typu Lejdis czy Rozmowy nocą, swój film robili długo, bo kłopoty z funduszami, bo to, bo tamto. Mimo to trudno bezkrytycznie przyklasnąć Futru (kogo interesuje fabuła i dodatki, niech wejdzie na futrofilm.pl):

Za dużo postaci, co powoduje, że trudno je nakreślić bez popadania w szablony, zbyt naciągane problemy (na zasadzie: każdy ma swoje grzeszki, co na początku śmieszny, potem już tylko nuży), ewidentne niedociągnięcia fabularne, wpakowane na siłę w celu niby rozśmieszania, że aż szeleszczą papierem (np. zwariowany sąsiad-były wojskowy, dziewczynka, która pojawia się chyba w dwóch scenach, a później scenarzystka chyba o niej zapomina, seksowna katechetka i jej mąż w terenówce). Futro ma jednak potencjał, który warto jeszcze wykorzystać - jako sztuka teatralna. Rozbudowane dialogi udramatyzowałyby fabułę, nadając jej większej przewrotności i minimalizując banalną krytykę konsumeryzmu. Bo Futro w jakiś sposób jest śmieszne, i za to duży plus.

Złośliwiec mógłby napisać, że były już filmy o weselu, o urodzinach ojca (duński Festen), więc to co by tu jeszcze wynaleźć w tradycyjnych imprezach, by przywalić w nasze narodowe przywary? Hurra, komunia, tak, niech będzie komunia. A później nakręci się sequel - o chrzcinach. Czego twórcom Futra oczywiście nie życzę.

Brak komentarzy: