Sissi postanowiła zrobić krótki przegląd austriackości. Poniżej jej profesjonalny wywiad z człowiekiem, który wybrał się tam na Sylwestra, mocno pozwiedzał (aż do wyczerpania fizycznego), bywał w operach, pałacach, kryptach, restauracjach, barach, budkach z kiełbaskami, toaletach.
Wybieraliście się tam pewni obaw, chrum, chrum. Obiegowe opinie, które wciąż się słyszy, że Austriacy nie lubią Polaków, sprawdziły się w waszym przypadku?
Mnie się wydaje, że oni nie lubią nikogo. Wciąż żartowałem, oglądając te wszystkie monumentalne budynki: Tu rodził się nazizm. Coś w tym jest. W porównaniu z Grekami czy nawet Francuzami Austriacy to zimne typy. Tych ciepłych jest tylu ile bombek na choince, reszta to tysiące, miliony igiełek. Nie miejsce tu na antropologiczne analizy, ale za cholerę nie chciałbym tam mieszkać – mimo czystości, schludności i porządku. Kraj pozbawiony morza zamyka się w sobie, przynajmniej ten. Na szczęście emigranci wprowadzają trochę świeżej krwi w krwiobieg wyniosłej mentalności Wiednia. Samo zaś miasto jest przepiękne, co do tego nie ma wątpliwości. Obowiązkowa kartka w biografii każdego, kto lubi muzykę klasyczną. I kiełbasę…
Nie można tego tak określić, lecz zdecydowanie nie czułem komfortu w kontakcie z Austriakami. Ci, których spotkaliśmy, jakoś tak patrzyli spode łba. Nic dziwnego, że Mozart dogorywał tam w biedzie, pochowany w zbiorowej mogile. Teraz rozumiem wojaka Szwejka… Generalnie, na przykład obsługa w knajpach bardzo protekcjonalnie podchodzi do obcych. Naliczają z faszystowską bezwzględnością opłatę za samą możliwość siedzenia. A kiedy nie naliczają, to – aż wierzyć się nie chce – domagają się przy regulowaniu rachunku zapłaty za serwis. Verpisst ihr! – chciałem krzyczeć.
Zapewne podobne triki robi się gdzie indziej, ale te w wykonaniu Wiedeńczyków są wyjątkowo oschłe, bez aktorstwa, bez tego czegoś, że człowiek sam by chętnie zostawił po posiłku i ze 20% napiwku. Nie wiem, może inni mieli więcej szczęścia. My siedzieliśmy grzecznie, życzliwie patrzyliśmy im w oczy, gadałem po niemiecku. Ale te mendy, niczym zblazowane eunuchy na dworze cesarza Justyniana, robiły swoje. Oczywiście, spotkaliśmy i miłe osoby, lecz naprawdę w mniejszości. Być może jak człowiek tam żyje, przyzwyczaja się, wtapia w tłum i przestaje zwracać na to uwagę. Ludziska jawią mu się jako ludzie.
Był naprawdę wyjątkowy. Bawiliśmy się w naszym hotelu – ja to chyba do upadłego… Imprezę zdominowała ogromna rzesza Bułgarów, których część też mieszkała w Danubiusie. Bałkańsko-orientalne rytmy wypełniły sporą salę, a my chętnie się do nich przyłączyliśmy. W pewnej chwili patrzymy zdziwieni na zegarki, bo Bułgarzy zaczęli odkorkowywać szampany. Oni mają czas o godzinę do przodu… Tak więc byliśmy świadkami dwóch toastów za nowy rok. Tańczyliśmy z Bułgarami w kółku jak zbóje wokół ogniska. Spłynęły ze mnie dwa wiadra potu, które wlałem podstępnie nad ranem do wodociągu; niech się poją moim zmęczeniem. Na pohybel ksenofobom.
Sissi, coś ty, pewnie że nie żartuję.
To ciepły punkt pobytu we Wiedniu. Obowiązkowy. Nawet jeśli masz w portfelu 1000 euro, nie szpanuj, nie graj oligarchy, tylko kup w budce Würstel (koniecznie białą) i kubek Glühwein. Od razu poczujesz się lepiej, a protekcjonalizm etniczny Austriaków nieco się oddali.
8 komentarzy:
Byłem w Austrii jako dzieciak i pamiętam, że coś mi tam w autochtonach nie pasowało, wtedy zapewne nie wiedziałem jeszcze co. Myśmy ich wyzwolili, a oni nas rozebrali, to się nadaje na fabułę tandetnego pornola, ale rozumiane w kontekście historycznym zasmuca i daje do myślenia z kim mamy do czynienia w przypadku zimnych Austriaków.
A ja znam jednego Austriaka, Gerarda, facet jest strasznie fajny, bardziej wyluzowany niż nie jeden Polak. Ale uwaga, może to dlatego że od 5 lat mieszka w Polsce???
Ja tam daleki jestem od uogólnień, ale moje odczucia podzielali też inni. Na pewno są "mili" Austriacy, w końcu to nie jakieś pieski rasowe. Ale ogólny duch nie ma w sobie tego ciepła, cholernie go nie ma...
Ja tam nie mam nic do Austriaków, bo i tak są o niebo lepsi pod każdym względem od lodowatych Szwajcarów, którzy już nawet tworzą kluby nur für Schweiz... ale czemu u licha piszesz "na pewno są mili Austriacy, W KOŃCU TO NIE JAKIEŚ PIESKI RASOWE" ??? Mój piesek (rasowy) jest baaaaardzo miły! To, ze pożarł "Gangrenę" przecież nie wywala go poza nawias miłych stworzeń! ;) - Dorota
Polacy też nie są mistrzami uprzejmości. Do egzotycznych obcokrajowców może się uśmiechają, ale to raczej z resentymentów...
Ale ducha narodowego Austriaków rzeczywiście musi podkłuwać jakaś szczególna drzazga. Bez niej nie byłoby prozy Jelinek.
Wiedeń uwielbiam, w lecie miałam okazję być w Alpach austriackich, jakiejś niechęci do Polaków nie zauważyłam. Nacja raczej po prostu nie wylewna i tyle. Pozdrawiam;)
Ja też nie popieram generalizowania. Opisałem tylko konkretne przypadki. Sam Wiedeń przewspaniały, choć nieco "starczy" jeśli chodzi o klimat. Cóż, tym lepiej, bo nie każde miasto musi być Paryżem...
przebywałam chyba w innym Wiedniu;) ale wiem, że sporo osób właśnie tak go ocenia. Ja to miasto uwielbiam, i gdybym mogła się przenieść to chyba było by właśnie to miasto. Zaraz potem jest Lizbona, nie wiem, czy byłeś, ale tam jednak dalej nieco. Pozdrawiam po sąsiedzku;)
www.chiara76.blox.pl
Prześlij komentarz