poniedziałek, 12 maja 2008

Tabaca



Tawerna Tabaca to restauracja pełna sprzeczności, wrodzonej bałkańskiej przesady. Wystrój w pierwszej chwili zachwyca, po chwili czuje się nadmiar orientalizującej aranżacji, tu fajka wodna, tam jakiś model statku, świeczki, watahy świeczek, stada poduszek, hord dupereli o nieustalonej tożsamości i przyczynie umieszczenia ich tutaj, brakuje tylko woskowej lalki Ali Ağcy. W całości "wow", w szczegółach "eee".

Za to kuchnia przewspaniała. Dania główne pieczołowicie podane, nawet spore. Żeby jednak sprzecznościom stało się zadość, przystawki tak nieprawdopodobnie małe, że pobiły chyba wszystkie rekordy w swojej kategorii. Butelka wina od pięćdziesięciu złotych, z pozycji na pozycję coraz drożej.

Tabaca to miejsce, w którym płaci się za jako taki bałkański klimat (na filmiku przygrywa lokalna kapela) - ale płaci się całkiem dużo. Chcesz zabrać ukochaną osobę w romantyczny zakątek, rezerwując stolik w Tabace spełnisz swój zamiar w stu procentach; przynajmniej nam zapewnili po prostu genialny kąt. Była niedziela, po godzinie czternastej. W restauracji kilka katolickich rodzin organizowało przyjęcia komunijne. Wódka lała się strugami, wujkowie śpiewali, dookoła biegało sporo rozbestwionych i podnieconych atmosferą dzieci. Wchodząc, pomyśleliśmy, że nici z uroczystego obiadu. Dobre, bałkańskie duszki usadziły nas tak udanie, że z komunijnego harmideru docierały jedynie strzępy zgłosek.

Brak komentarzy: