piątek, 9 maja 2008

Gromek



Na pokazie prac (pod tytułem God is a DJ) Krzysztofa Gromka, naszego znajomego, autora "skąpanego w cieniu" mojego zdjęcia na okładkę Rzęs na opak.

Prace Krzysztofa Gromka to spotkanie piękna i brzydoty, to podróż do świata sytuacji granicznych. Zastosowane środki wyrazu niejednokrotnie są kontrowersyjne – jak sprawy, o których mówią.

Rzadko który człowiek, po doświadczeniu jakiejś głębokiej traumy, pozostaje później taki sam.

Ludzie wierzący mają w tym przypadku trudniejsze zadanie. Mierząc się z okrucieństwem świata, z wykolejeniem i degeneracją muszą uzbroić się w spory ładunek optymizmu, by nie oskarżyć Boga o obojętność wobec dziejącego się zła i niesprawiedliwości. Szukają przesłanek, które by Go usprawiedliwiły, w przeciwnym razie nieuchronnie stracą wiarę w sens życia.


W kontekście prac Krzysztofa Gromka powyższa teodycea zakłada, że Bóg jest czymś/kimś na kształt kreatora, właśnie DJ-a, który oprócz czystych zagrań potrafi tworzyć nieoczekiwane miksy. Tak jak dobro nie może istnieć bez zła, tak piękno bez brzydoty. Bóg staje się dialektyczną figurą, namacalną dla intuicji, nieokreśloną dla rozumu.

Dlatego prace Krzysztofa Gromka, choć stylistyczne zróżnicowane, łączy jedna cecha – pytają o granicę ingerencji boskiej. Również o jej sens. Jeśli Bóg jest didżejem, potrafi czasem "dać czadu". Zachwycić nas pięknem człowieka, to znowu obezwładnić jego brzydotą, deformacją i pustką. To wizja artystyczna pozbawiona pompatycznych słów, przemawiająca wizualną sugestywnością.

Gromek okiem reportera notuje objawy transu, kiedy Bóg miksuje rzeczywistość, ale już okiem artysty nadaje im ostatecznego kształtu. Nie boi się szczerości, choć wie, że tym samym może zostać oskarżony o epatowanie skrajnościami. Lecz czy może postąpić inaczej, skoro właśnie skrajności pragnie nam przybliżyć?

Brak komentarzy: