piątek, 12 grudnia 2008

Wahabitki


Po wczorajszym wieczorze literackim (Czubaj i jego kryminał 21.37) w Zwiąż mnie, jestem przekonany, że ten klub, jak jego sąsiedzi - Hydrozagadka, Saturator i Skład Butelek - tworzą warszawski Prenzlauer Berg. Może znacznie skromniejszy, nawet nie może, lecz dobre i to. W Berlinie właśnie Prenzlauer zrobił na nas największe wrażenie, wspaniałe kluby-ostoje w kamienicach, alternatywa w swojej najbardziej inspirującej postaci.

W Zwiąż mnie udało nam się zająć pomieszczenie po lewej stronie przed salą z didżejką. Przechrzciliśmy ją na vip room. Chłodno w niej było, naprawdę. Na pewno nikt by nie rozebrał się do naga i poprosił o związanie. Szczęśliwie, kiedy towarzystwo dopisuje, to i mniej czuje się wszelkie niedogodności. I tak przez bite trzy godziny w gronie, a raczej chmielu przyjaciół można było oddać się rozluźniającej atmosferze, łącznie z zachwycającą, spontaniczną sesją fotograficzną pt. wahabitki. Spoglądająca na to z oldskulowego obrazka czarna madonna była naprawdę przerażona. Oprócz sesji, pewnie przez literacki kontekst, pewnie przez nazwę klubu, zebrało się na dosyć kontrowersyjne metafory i zestawienia lingwistyczne. Żałuję, że ich nie spisaliśmy. Szczególnie pamiętam jedno wyrażenie: rozpruwacz analny. Cokolwiek to znaczy i cokolwiek implikuje, niech każdy dopowie sobie sam.

1 komentarz:

Krzysztof Beśka pisze...

Cóż, siedziałem z synem i nie mogłem być. Żałuję. Do następnego razu!