
- Nio, psiuńska, chodź tu, no chodź tu, ty, ty mój słodki. Nie szczekaj tak, co złego to nie ja.
Teraz, kiedy karmię naszego bojownika, przyglądam się mu z większą uwagą, czy aby nie wykazuje rozgniewania monotonną karmą... Chcąc mu się podlizać, zacząłem go rozpieszczać. Sucha karma, dotąd podawana mu dzień za dniem, została urozmaicona - uwaga - żywymi larwami komarów! Kupuje się je w woreczku za złotówkę i dawkuje tej krwiożerczej rybce. Jaka zadowolona, kiedy może spełnić się w swojej naturalnej roli drapieżnika. A jaka nienasycona, kiedyś wlałem całą zawartość woreczka, jadła bez opamiętania, brzuszek rósł jej w oczach niczym podczas piwnej biesiady, przejedzona nie odpuszczała, nadal polując na biedne larwy. Waliła później przerażająco długie kupki, aż trzy ślimaki, zatrudnione na etacie oczyszczania kuli, skuliły się z przerażenia.
Wniosek z tego taki, że sugestywnie zapodana proza potrafi zmienić nieco życie, a przynajmniej - niektóre przyzwyczajenia... ... ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz