niedziela, 28 grudnia 2008

Wojna (na basenie)

W Strefie Gazy znów wojna, na naszym kabackim basenie Aqua Relaks - również. Naturalnie, na miarę miejsca i przyziemnych emocji. Wszystko przez to, że w określonych godzinach, do trzydziestego pierwszego grudnia roku szatańskiego dwa tysiące osiem wejście na basen jest, jak napisali, "nieodpłatne". Ten wymęczony synonim obiegowego "gratis" czy "za darmo" też działa, i to jak działa!

Jako stali fitness-bywalcy nie poznaliśmy wczoraj i dzisiaj naszego tłuszcz-spalającego-miejsca, taki najazd wodnych barbarzyńców. Rozpuszczone dzieciaki, zazwyczaj puszyste dziewczynki swawolą miast pływać, chlapią, rzucają się przed siebie, za siebie, rozbryzgują wodę. Dwie sauny oblężone jak Stalingrad, owłosieni obficie na piersiach i nad penisem brzuchale, których nigdy dotąd w Aqua Relaks nie widziałem (a bywam tam często), pojawili się w sile pięciu plutonów z kalorycznego (nie)bytu, zajmując każdy metr kwadratowy przestrzeni. Szkoda, że para czy żar nie potrafią rozpuszczać, wchodzi taki pacjent, siada, poci się, poci i nagle - bach - czary, mary, znika. Definitywnie. ZUS później dziwi się, że ubyło mu płatników. Żona stwierdziła, że pewnie wielu z nich poszło na mszę do pobliskiego kościoła w kostiumach pod garniturami, byle tylko skorzystać do godziny czternastej z "nieodpłatnej" wejściówki.

Najgorsze są krowy basenowe. To istoty płci żeńskiej, które cechują się udami jak dąb i tyłkami jak materace do skakania w parkach rozrywki. Ich napompowane sadłem uda wyróżniają się cellulitową rzeźbą terenu, podczas chodzenia drżą niczym żelatyna w kadziach. Krowy basenowe pływają, owszem, lecz tylko przez chwilę. Najważniejsze dla nich jest to, że w ogóle ruszyły swoje stadionowe dupy z domu, by później móc powiedzieć "Ha, byłam na basenie, dbam o siebie, chudnę" swoim zatroskanym bliskim, którym nie po myśli mordowanie się w nieodległej przyszłości z ciężką trumną, wypełnioną martwym ciałem krowy basenowej. Przeciętna krowa basenowa najmniej cieszy swe imponujące ciało w basenie, po przepłynięciu dwóch, trzech odcinków ładuje się, a raczej wypełnia jacuzzi, anektując je na dobre pół godziny. Tam, zatroskana swoim stanem, próbuje rozpuścić naleciałości gastronomicznej łapczywości. Lecz nic z tego, bąbelki jedynie szumią jej w głowie od domniemanego triumfu nad swoją zatrważającą nadwagą. Zdjęcie powyżej pokazuje prażącą się w słońcu krową basenową - tym razem na wyjeździe, na plaży w Sharm el Sheikh.

Brak komentarzy: