środa, 26 listopada 2008

Guns

O tym pichconym przez kilkanaście lat albumie chyba już wszystko napisano, ja tylko dodam skromnie z mojej strony, że wcale nie jest taki zły czy nieudany, jak co niektórzy stwierdzają. Na pewno daleko mu do "Use your Ilusion", ale sporo w nim mocy, melodii i swoistego kombinowania; a że to nie takie oryginalne, nie oznacza, że kiepsko się tego słucha. Tak jak są piękne kobiety, tak są też ładne - i też dostarczają przyjemności, prawda? Bezkompromisowe krytyki mają w sobie coś z faszyzmu, są definitywne i zakochane w swoich konstatacjach; boję się ludzi, którzy mają do nich inklinację. Należy docenić - to nie żart - wytrwałość Axle Rose'a, że pomimo odejścia głównych muzyków zespołu, nie popadł w zapomnienie, wciąż kombinował, kręcił, smęcił i wreszcie dokonał swojego. Ponadto tyle już zarobił... Więc gdzie miał się spieszyć? Za pomocą megalomanii i wrodzonej upartości spełnił swoje marzenie. I daje czadu. Przynajmniej.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale to Axl Rose doprowadził innych muzyków do odejścia; zresztą stworzona m.in. z uchodźców z GNR formacja Velvet Revolver nagrała niezłe płyty w czasie, kiedy Axl trwał konsekwentnie w swoim szaleństwie. No ale zgoda, płyta dobra; pytanie tylko, czy rozlożona na bodaj siedemnaście lat praca nad jednym studyjnym albumem może budzić jakikolwiek szacuenk? Moim zdaniem jej ukończenie było kwestią czysto honorową.

robert pisze...

GNR dają radę:) jak dla mnie bardzo przyjemny kawałek muzyki

Dawid Kornaga pisze...

Być może Axl trwał w tym swoim szaleństwie, z drugiej strony taki Slash też nie był aniołkiem. Uważam, że tak ciekawy głos, jaki posiada Rose nie powinien się marnować. Być może siedemnaście lat to dużo, można zrobić dziecko, które samo zrobi dziecko... ale dokładnie, kwestia honorowa.