czwartek, 20 listopada 2008

Listospadek


Wiatr wlatuje nawet do dziurek nosa. Na ulicach zakwitają stłuczki niczym truskawki w czerwcu. Politycy na wizji jacyś tacy niemrawi. Każdy pieprzy o złej pogodzie. A ja mam to gdzieś, bo zamierzam dziś w najmilszym towarzystwie na świecie spróbować najbardziej wylansowany sikacz w dziejach - czyli Beaujolais nouveau. Bo dziś jego dzień, trzeci czwartek listopada. Francuzi potrafiliby światu sprzedać nawet zeschnięte, marchewkowe wiórki (pewnie to robią w swoich hipermarketach), kto zaś wątpi w ich możliwości, w Znieczuleniu miejscowym znajdzie liczne tego dowody...

Brak komentarzy: