
Zaanektowaliśmy stadem złączone ze sobą stoliki na antresoli, by nie słyszeć rzępolenia przygotowującego się do koncertu zespołu. Zgodnie podjęto radykalne działania (co widać na zdjęciu) zmierzające do częściowej utraty kontroli nad rzeczywistością - bym tym ostrzej ją widzieć. Przyznam, jakoś tak o prozie mało się gadało. Może to i lepiej - w końcu po prostu się ją mimochodem, mimołykiem tworzyło.
Dobrze, że po tej eskapistycznej sesji przyjaciele zaprosili nas wszystkich do siebie na herbatę. I znów z tramwaju na tramwaj, przez kałuże, deszcze niespokojne do mieszkania na Grochowie. To jest ta wampiryczna wytrwałość, niech zazdrości, kto jej (jeszcze albo w ogóle) nie ma.
3 komentarze:
Herbata! A kanapki z serem i salami! Na długo je zapamiętam :)
nam pozostaje tylko podziękować za wizytę i za wieczór
Prześlij komentarz