środa, 19 listopada 2008

Recenzje


Pierwsze recenzje:

Jarosław Czechowicz (krytycznymokiem.blogspot.com)

Jeśli uważacie, że na co dzień mijacie na ulicy takich samych ludzi jak wy, to bardzo się mylicie! Jeżeli jesteście przekonani, iż świat zdominowany przez homo sapiens podlega rzekomo rozumnemu człowiekowi i nie ma w nim miejsca na rządy innych, inteligentniejszych i potężniejszych istot, jesteście w dużym błędzie. Nowa książka Dawida Kornagi udowodni wszem wobec, iż wokół nas żyją… wampiry. I to nie byle jakie wampiry! Cwane to bestie, sprytne i tak doskonale kamuflujące swą obecność, że nijak nie możemy odkryć ich obecności czy to na wykładach z teorii filozofii, czy to pod łóżkiem domu rozkoszy, czy też w perfumerii, na plaży, w parku lub w budce z kebabem. A jeśli myślicie, że pojawiły się znienacka i straszą Bogu ducha winnych Polaków w XXI wieku, wbijając swe zęby w ich szyje, dowiecie się, że jeden z nich uczestniczył w bitwie pod Grunwaldem i pod Warną, drugi był wielbicielem przedwojennego kina lwowskiego, a jeszcze jeden namiętnie wypijał krew stróżów porządku na mrocznych polskich ulicach podczas stanu wojennego.

Kornaga wybornie udowadnia, iż nie wyczerpały się w polskiej literaturze pomysły na krytykę polskości i codziennych absurdów, jakie są udziałem każdego z nas. Podążając śladami jego wampirów, wędrujemy ścieżkami wydeptanymi już przez wielu literackich kontestatorów polskiej rzeczywistości. Skąd innowacyjny pomysł na lubujących się we krwi bohaterów? „(…) A na tym właśnie polega bycie wampirem, na byciu sobą, co nieliczni potrafią; kiedy ktoś się odważy, zaraz wytykają go palcem, że niby zęby mu się wydłużyły, serce zhardziało, sumienie poplątało.” Bohaterowie odważni, bohaterowie z krwi (sic!) i kości, bohaterowie wyraziści i przekonujący… obecność takowych jest mocno deficytowa we współczesnej literaturze polskiej. Ci wampiryczni są straszni i … przekonujący. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo!

Na pierwszy rzut oka nie są rozpoznawalni. Były agent nieruchomości Stefan po prostu beztrosko podróżuje sobie Polskimi Kolejami Państwowymi oraz stołecznym metrem w porze nocnej, wbijając czasami zęby w szyje konduktorów i pasażerów. Maurycy zostaje eksmitowany i poznaje, czym jest życie bezdomnego w światowej stolicy mało światowego państwa nad Wisłą. Ugryźć w szyję jest łatwo, ale czy wówczas warto? Jeremi chętnie rozmawia z samotnikami i skutecznie namawia do samobójstwa niepewnego swej wartości pisarzynę oraz starszą panią, z którą nikt już nie chce utrzymywać kontaktu. Paulina natomiast „podgryza” polskie gwiazdeczki show businessu, których blask jest tak samo nikły jak ślad po ukąszeniu sprytnej wampirzycy. Wiesław zaś, poliglota i znany tłumacz, wymierzy krwawą zemstę pisarzowi, który zignoruje swego wielbiciela na wieczorze autorskim. Strasznie? Śmiesznie? Tragicznie? To jedynie namiastka tego, co czeka czytelnika tej fascynującej – jak to określa autor – kompilacji o wielu losach jednostkowych i jednym, smutnym losie smutnego kraju…

Ta książka ma przerażać, bawić i zmuszać do refleksji. Przerażać, czyli tak naprawdę na nowo ukazywać codzienne fobie rodaków. Dlaczego? „Polska to kraj ukrytych strachów. Czają się w przeróżnych miejscach i wyskakują znienacka, a potem ludzie gadają, że Matka Boska się im objawiła na korze sosny, co przed domem od dwudziestu dwóch lat rośnie”. Lektura „Znieczulenia miejscowego” wyraźnie i na trwale odbije swoje piętno na czytających. Nie jest to może literackie objawienie na miarę wizerunku Świętej Panienki, przed którą Polacy padają na kolana, ale… Kornaga na pewno spowoduje, że polskie kolana ugną się nieco, kiedy przyjdzie nam poznać zawikłane losy polskich wampirów.

Powieść ma bawić. Rozciągnąć w uśmiechu choć na moment zastygłe w wiecznym napięciu rysy twarzy przerażonych samymi sobą i wściekłych na siebie nawzajem rodaków. „My, jak się dąsamy, to tak, że z wąsów iskry lecą. Wiecznie nastroszeni. Wiecznie czujni. W Polsce bowiem ciągle zmagamy się z naszymi podstępnymi marami i czarami.” Kornaga udowodni, że podstępne mary mogą się czaić nawet tam, gdzie się ich zupełnie nie spodziewamy. Swoistym zaś aktem ekspiacji ma być… uśmiech i zachowanie dystansu do samych siebie.

Książka ma także zmusić do refleksji. Refleksji o istocie polskich bolączek, kompleksów, lęków i urojeń. Jak pisze autor: „Polska – w przeciwieństwie do liberalnych, innowacyjnych, bogatych, cudownych, tolerancyjnych, po prostu dorobionych w każdym detalu krajów Europy – to dominium ukrytych strachów, upiorów i wampirów, które coraz częściej wychodzą do nas. I z nas.” Truizmem może być stwierdzenie, że „Znieczulenie miejscowe” powstało ze złości i zatroskania, że to książka, która wyskoczyła niejako z naszych gardeł, trzewi i umysłów. I jeżeli ktoś może mieć do Kornagi pretensję o to, iż tchnął życie w straszne wampiry, należałoby najpierw zapytać – czy to my sami nie jesteśmy wampirami, o jakich napisał autor?

Mocną stroną książki jest ironiczny język, który pozornie trywializuje ważkie kwestie, a jednocześnie ostrą brzytwą satyry tnie wymagającą operacji na żywym organizmie tkankę społeczną, którą wszyscy tworzymy. Z pewnością uczucie niedosytu wywoła fakt, iż zbyt wiele rozwiniętych opowieści nie ma w książce spójnego zamknięcia. Z drugiej jednak strony jest „Znieczulenie miejscowe” powieścią – kolażem, literacką galerią postaci i zdarzeń, które dopiero wspólnie tworzą dość przygnębiający obraz polskości.

Dawid Kornaga pokazał, że potrafi być pisarzem twórczym, zaangażowanym w codzienne problemy własnego kraju i pisarzem, który po raz kolejny sięga po oryginalną i odmienną od wcześniejszego dokonania formę, będącą złośliwym Stendhalowskim lustrem, w jakim przejrzy się smutna Polska i smutni Polacy. W miejscowym znieczuleniu łatwiej będzie znieść widok, którego możemy się tylko wstydzić.


Daniel Koziarski (daniel-koziarski.bloog.pl)

Była sobie Polska, kraj od gór do morza, najprzedniejszy w Europie, co tyle krwi w przeszłości przelał, że kurwa ich wszystkich mać, niestraszne mu więc własne wampiry, które chętnie zawartością żył i tętnic swoich obywateli żywi.

W tym zdaniu zawiera się niejako esencja nowej powieści Dawida Kornagi pt. ,Znieczulenie miejscowe'. Autor ,Gangreny' po wzięciu pod lupę w ,Rzęsach na opak' psującej się podstawowej komórki społecznej, przestawia się na skalę makro, rozprawiając się z Polską (jak długa i szeroka terytorialnie) oraz z Polakami (jak długa jest lista naszych narodowych przypadłości, lęków, kompleksów i jak szerokie pasmo naszych mentalnych klęsk, przyzwyczajeń i stereotypów).

Kornaga ubrał swoją powieść w zgrabną formę - krótkie rozdziały przedstawiają sylwetki rozmaitych polskich wampirów, umiejscowionych na rozmaitych tłach społeczno-historycznych (a nawet geograficznych, bo przecież i wampiry podatne są na pokusę emigracji), które - każdy w swojej kategorii - zadowalają się specyficzną grupą dawców (tak na przykład wampir Mirosław pije krew duchownych i uduchowionych; wampir Stefan odżywia się krwią konduktorską). Za każdym razem dana grupa i określone tło pozwalają autorowi w zręczny sposób rzucać światło na pewien wycinek polskiej rzeczywistości. Za pomocą błyskotliwej ironii, bezkompromisowej chłosty albo dla odmiany odrobiny defetyzmu, wyciąga on pewne rzeczy przed nawias, aby poddać mniej lub bardziej subtelnej ocenie.

Z tymi ocenami nie zawsze musimy się zgadzać (możemy na przykład zgrzytać zębami na zbyt oczywiste momentami kpiny z religijności Polaków), ale przecież czasami należy odczytywać je po prostu przez pryzmat autorskiej prowokacji. Tak samo należałoby interpretować wypowiadane kategorycznym sądem tu i ówdzie - wprost - stwierdzenia o Polsce i Polakach - wszak tych, którzy nie mają poczucia humoru i odrobiny dystansu do siebie i rzeczywistości może w oczywisty sposób razić mentorski ton Kornagi czy stosowane przez niego niejednokrotnie w ,Znieczuleniu miejscowym' poglądowe uogólnienia i skróty myślowe.

W ,Znieczuleniu miejscowym' skrzy się od humoru (znakomity jest humor obserwacyjny - vide podział polskich taksówkarzy na grupy) i autorskiej erudycji (filozofia, historia, geografia, popkultura); Kornaga zgrabnie żongluje konwencjami i nie stroni od zmian stylu (pojawia się m.in. pastisz, internetowy czat, felieton w ogórkowym stylu).

O ile w głośnej ,Gangrenie' Kornaga szył prowokację grubymi nićmi przemocy i wulgarności, to w ,Znieczuleniu miejscowym' robi to w sposób zdecydowanie bardziej subtelny i przemyślany, z nieporównywalnie lepszym i głębszym efektem końcowym, a co najważniejsze, z pokaźną dawką humoru na wysokim poziomie.

Pozostaje mi zatem polecić, żeby udali się Państwo w podróż po Polsce w towarzystwie wampirów stworzonych przez Kornagę - naprawdę nie będzie bolało (nie potrzeba będzie stosować żadnego znieczulenia, chyba, że ktoś jest za bardzo przeczulony na punkcie polskości). Za to, na podstawie pobranych przez książkowe wampiry próbek krwi, będziemy mogli przejrzeć się w wielkim społecznym lustrze i dojść do naprawdę ciekawych wniosków. A potem, naturalnie, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku czytelniczego, z powrotem schować biało-czerwone upiory do szaf i udawać, że nie mamy się czego wstydzić, bo przecież polska krew jest najbardziej wartościowa i nieskażona na świecie (naturalnie, kto śmie wątpić, ten jest głupi, ma wszy, krzywy kręgosłup i zaraz dostanie w policzek).


ssrobertos.blogspot.com

Znieczulenie miejscowe, czyli kolejna twarz Dawida Kornagi. Na samym początku warto powiedzieć, że to naprawdę kawał dobrej literatury.
Kornaga w swojej nowej książce przenosi nas w świat, który fascynuje, niepokoi, bawi, ale przede wszystkim wgryza się w czytelnika. To doskonały zestaw kilku bohaterów. Czytając ma się wrażenie, że autor rozmawia z nimi, że pisze ich biografie. Przedstawia bohaterów w sytuacjach, które mogłoby się wydawać zarezerwowane są dla zwykłych śmiertelników, przez co ci bohaterowie są bliscy czytelnikom. Czytając ma się wrażenie, że są oni obdzierani ze wszystkich sekretów. Mimo tego książka niepokoi. Zastanawiam się ilu takich wampirów spotykam codziennie na ulicy, w pracy, itd.
Jest jeszcze jedna rzecz. Ta książka, to znakomity obraz Polski, naszego społeczeństwa, które jest jak wampir.
Książkę polecam zdecydowanie. Jest to wybitna pozycja na miałkim rynku polskim

Brak komentarzy: