poniedziałek, 8 września 2008

Dwa dni, dwa miasta


Weekendowy wyjazd do 1) Wrocławia w sobotę, 2) Poznania w niedzielę. Cóż, Kraków jest nie do pobicia, jeśli chodzi o polskie miasta, po prostu bezkonkurencyjny swoim zagęszczeniem, atmosferą. Ale tam, gdzie byliśmy, i tak gwarniej, przyjaźniej niż w Warszawie. Szczególnie na wrocławskim rynku. Odnieśliśmy wrażenie, że tutaj dzień naprawdę trwa dwadzieścia sześć, siedem godzin. Nie chce się spać. Nie chce się wracać do domu. Ludzki teatr dookoła, tylko siedzieć, obserwować. We Wrocławiu sporo żuli, nagabują ludzi, ciągle chcą kasy, babcia chodzi i kwęka, by odpalić jej złotówkę, nawet w pociągu koleś ściemnia, że zabrakło mu do biletu. W Poznaniu zdecydowanie zamożniej, a może - pracowiciej.

1 komentarz:

robert pisze...

w Poznaniu zdecydowanie bardziej pracowicie.