poniedziałek, 7 lipca 2008

Drugorzędne morze



Myślałem, że więcej nie napiszę o „Magii“ Maraiego, ale sezon letni wręcz domaga się repety. Ludzie, a więc i my korzystamy z kanikuły i - wyjeżdżamy, wylatujemy, gdzie ma być lepiej i już, przynajmniej przez dwa tygodnie; „nieludzie“ zostają w domach, sfrustrowani, choć nie chcą się do tego przyznać, wściekli, że coś ich omija, nawet jeśli „niby takie na siłę radosne“, niespełnieni rozrywkowo… Taką właśnie osobą jest żona z opowiadania „Francuski jacht“, kolejnej perełce Maraiego (zaznaczam, dla mnie „Magia“ jest nierówna, tutaj Marai to taki Kafka w wersji mimo wszystko pogodnej, z dziewiętnastowiecznym warsztatem narracji).

„Zdarzyło się to w szóstym roku ich małżeństwa. Żadne z nich jeszcze nie widziało morza (proszę się nie dziwić, w końcu to Węgrzy – przyp. Kornagi). Teraz nagle w kobiecie wybuchło to pragnienie (…) Pieniędzy mieli bardzo mało. (…) Bo pośród różnorodnych mórz zdarzają się całkiem tanie, jakby prowincjonalne morza drugiej kategorii (…) O świecie dotarli nad morze. Tragarz zabrał ich bagaże do hotelu, który był dokładnie taki, jak morze drugiej kategorii“.

Kiedyś i my doznaliśmy podobnego wrażenia, wybierając się we wrześniu 2005 r. do Słonecznego Brzegu w Bułgarii; niby wszystko było takie jak trzeba, ale, jak pisze Marai, „brakowało tej odrobiny czegoś, co jest „inne“, różni się, jest ciekawsze i od wszystkiego bardziej tajemnicze, wykwintniejsze czy znakomitsze, niż zazwyczaj życie“. Symbolem tej ściemy, tej wyblakłej kalki śródziemnomorskiego klimatu była palma na deptaku w Słonecznym Brzegu – w wielkiej donicy… Jedyną atrakcją, która jako tako zachęcała do niezniechęcenia się tym drugorzędnym kurortem nad drugorzędnym morzem były wyjątkowo naturalne obrazki z życia plaży jak powyżej.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Twoj blog nabral jasniejszych, zarazem jedrniejszych barw. ;)

Dawid Kornaga pisze...

Jak tam odczucia przed premierą "Samobójców"?

Anonimowy pisze...

Już po raz trzeci premiera zbiega się u mnie w czasie z różnymi życiowymi problemami. :-/ Może poświęcę się dla literatury i żeby całość uwiarygodnić, strzelę sobie w głowę? Albo poczekam na recenzje, których autorzy całkowicie rozminą się z moim przekazem i poczuciem humoru - wtedy będę miał jeden powód więcej. ;)

Dawid Kornaga pisze...

Sandar Marai strzelił sobie... Ale wtedy, gdy mniej więcej wszystko, co miał do napisania, napisał. Więc proszę, nie roztkliwiaj się nad sobą, zrób sobie jakieś wakacje, a zobaczysz, pewne sprawy same się ułożą, normalnie jak klocki Lego; życie często jest prostsze niż 2 + 2:)