czwartek, 16 sierpnia 2018

Przerwany sen Kashi - epizod w klubie dla swingersów (fragment)

  
Oaza.
Mocne electro rozchodziło się po wszystkich pomieszczeniach. W barze serwowano napoje i alkohole. Dwa pobliskie stoły mieściły pojemniki i patery z jedzeniem. Impreza zgodnie z agendą trwać ma do rana. Nie opłaca się wydać setki euro, żeby wyjść przed północą. Pieniądze przetrzymują sceptyków. Nawracają pruderyjnych. Mącą w głowach wstrzemięźliwym, co przyszli dla zoologicznej ciekawości, a kończą sami jako zwierzęta w klatkach.
Ula wlewa w siebie kilka luf.
– Luftwaffe, mein Freund!
Roznegliżowany barman z krótkim czerwonym irokezem marszczy czoło na ten tani żart. Właściwie nie rozumie i nie ma prawa zrozumieć. Jego irytacja jest manieryczna. Gdyby się nie krzywił, straciłby na kokieteryjnej autentyczności i pozerstwie. Kolejna komandoska, próbująca na skróty znieczulić się w trzy dupy, by móc na luzie udostępniać pro publico bono swoje otwory. Gestykuluje, z nią gestykulują te jej dwa balony, które uleciałyby bez trudu do stratosfery. Fick sie! Barman jest zdeklarowanym gejem, w Oazie dorabia na studia, gdyby był hetero, dawno by zwariował od nadmiaru, no właśnie, doznań.
Ula nie popija soczkami. Smaga się wódą z pasją flagelanta. Pragnie zmaltretować swoje gardło, żeby stało się nieczułe na obecność penisów w sobie. Jak jakiś wszechstronny eurotunel. Svein funduje jej pocałunek. Jest rozgrzany. Gotowy do działania. Opatulony śnieżnobiałym ręcznikiem planuje niezłe opady dla swojej ochoty. Dociska się paroma sznapsami, eins, zwei, drei, Polizei, mówi, mózg zaczyna mu się kręcić wokół własnej osi, to się dzieje, niech się dzieje, chodź, Ula, podaje rękę, chodź ze mną.
Mijają kameralne pomieszczenia, w których kopulują pierwsi śmiałkowie. Zazwyczaj są to dwie pary. Ewentualnie para i pan lub para i pani. W okolicy basenu dochodzi do zbliżeń na chybił trafił. W tym module klubu towarzystwo jest o stopień wyżej od przeciętniaków, którzy dopiero debiutują w wymagającej sztuce swingu publicznego.
(...) 
Muzyka. Odgłosy półpijanego spółkowania. Chlupoty, westchnienia i jęki. Oddalone miniorgie i nieplanowane gangbangi. Przemykający ludzie. Młodzi, starzy, trudno się połapać, gdy wódka źrenice podtapia. Niektórzy płoną ze wstydu. Niektórzy podpalają pychą.
Svein z nagła odkleja się od jej dłoni. Szast-prast, nie ma człowieka. Jakby się rozmył. Ktoś, coś, nie wiadomo, nie ma go, no, nie ma. Jest sobota. Ze dwie setki podmiotów kopulatywnych kotłują się w Oazie.
Ula szuka Norwega, woła po imieniu, bez skutku, patrzy na swoje odbicie w nieistniejącym lustrze, oto ona – mała seksowna Polka w seksownej bieliźnie, seksownie nastawiona. Przynajmniej na razie.
Ktoś trąca ją w ramię. Ula odwraca się, zadziera głowę. Przed nią dwóch rosłych czarnych. Owinięci białymi ręcznikami. Szczerzą zęby białe jak sumienie najnowszego papieża. Robi się w efekcie nieco jaśniej, Ula dostrzega rysy ich twarzy. Przeciętniacy, co gdzieś tam zarobili i przyjechali do Oazy na opłacone słono coitusy. Pożerają ją wzrokiem, samotna kobieta oznacza jedno: szuka swojej szansy.
Sveina nie ma. Svein się rozpłynął.
Murzyni dotykają jej ramion. Drapią łokcie. Są pewni, że o niczym innym nie marzy, jak poczuć ich w sobie.
Ula za mało wypiła, żeby nie odróżnić czarnego od białego. Nigdy, nigdy nie da dupy ludzkiej małpie, krzyczy w niej jeden wielki sprzeciw. Co ona robi? Dlaczego pozwala się głaskać?
A Svein nieobecny. Kiedyś ją ratował, dzisiaj sprzedał dla paru innych piczek. Durna, miała złudzenia. Każdy dla siebie, każdy w swoją stronę, taki jest człowiek. Nawet rasy białej. Amplituda gniewu Uli wspina się na dawno przez nią nieodwiedzane wyżyny.
Ku swojemu zdziwieniu ma teraz przed oczami nie Murzynów, a ich głowy. Przestali iść drogą na skróty. Zrzucili ręczniki. Ich nabrzmiałe członki patrzą na Ulę z oczekiwaniem pełnym nieskrywanego wyrzutu.
Bierz nas do pyska, zdają się mówić. Dwa naraz, panno, dwa naraz. Co, nie dasz rady? Dasz, dasz, no, nie marudź, pakujemy!
I pewnie by się im udała wyprawa w głębinę ust niskiej białej kobiety, ewidentnie otumanionej alkoholem…

Gdyby?
Gdyby co?






Brak komentarzy: