Polski Kościół katolicki, po schizmie w latach dwudziestych z Kościołem oficjalnym, rzymskokatolickim z siedzibą w Watykanie, stanowił osobliwą autonomiczną siłę. Katolicy nie mieli wyboru,
pozostawał im bunt albo zaakceptowanie
jedynie słusznej siły zrewoltowanego Kościoła, który pogrążył się w konserwatyzmie, wybierając rasistowsko-przedsoborowy
narodowy katolicyzm, cokolwiek to znaczyło. Po kilkunastu latach izolacji
oraz ultralewicowych
nastrojów w społeczeństwie, Kościół, pozbawiony wpływów politycznych i odarty z wielu dóbr, które zawłaszczył przez czas prosperity, ogłosił
wielki powrót na łono Watykanu; ten
bezceremonialnie zwasalizował polskich biskupów,
którzy w ramach ekspiacji stali się największymi jego zwolennikami, co często ratowało ich przed procesami sądowymi o pedofilię czy malwersacje finansowe, a jeszcze częściej przed więzieniem. Wielu duchownych dostało wyroki w zawieszeniu,
niektórzy musieli nosić opaski geolokalizacyjne, co
sprawiało, że dosłownie nie mogli opuścić swojej plebanii i kościoła. To był trudny czas nie
tylko dla polskich upadłych
hierarchów. Watykan jako taki
stanowił fizyczną
fikcję. Triumfował jedynie jako ofiara ataku i parasol ochronny dla wygasającego w dotychczasowej
formie chrześcijaństwa. Bazylika św. Piotra, trafi ona przez
islamskich zamachowców kilkunastoma pociskami z przenośnych wyrzutni rakietowych, przestała być symbolem jedności katolicyzmu; stała się kaleką, unaocznieniem jego słabości.
W ogóle Europa cierpiała na słabość,
udając, że jest zaszczepiona i tyle jej można. Rządy państw
unijnych pospieszyły z
zapewnieniami, że odbudują historyczną świątynię.
Remont przewidziano na co
najmniej… piętnaście lat. Usprawiedliwiano się względami finansowymi, ale w grę wchodziło też swego rodzaju wyrachowanie – chciano każdego dnia mieć powód do dalszej walki z
ekstremistami. Pytano także, nie kryjąc cynizmu, na ile rzetelnie
zrekonstruować legendarną kopułę. Odtworzyć pieczołowicie
zniszczone dzieła sztuki? Zaprosić ponownie Boga do środka? Można załatwić sprawę
w ciągu kilku miesięcy. Można pracować dłużej, dbając o każdy detal, aby
nie wyszedł z tego jakiś diabelski potworek
jak jedna z najbardziej kiczowatych świątyń katolickich na świecie w polskim Licheniu, gdzie ciało Chrystusa stało się bohaterem komiksu.
Więcej w książce dostępnej już we wrześniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz