Świadomość, że „Lęk i odraza“ to autentyk, a nie fikcja (w co wątpię, lecz to bez znaczenia, w sumie lepsza fikcja, bo wszystko, co w tej książce prawdziwe, wcale nie jest zajmujące), być może w niektórych czytelnikach, szczególnie w latach 70. minionego wieku, na pewno wzbudzała podziw dla autora tego bezkompromisowego (auto)reportażu. Mnie dzisiaj raczej nuży, wydaje się prostolinijna i wąziutka jak pasek stringów. Zdecydowanie też powinna być krótsza, żeby przypadkiem nie pękła nam żuchwa przez nadmiar ziewania.
środa, 30 lipca 2008
Hemingway na podwójnym przyspieszeniu
Świadomość, że „Lęk i odraza“ to autentyk, a nie fikcja (w co wątpię, lecz to bez znaczenia, w sumie lepsza fikcja, bo wszystko, co w tej książce prawdziwe, wcale nie jest zajmujące), być może w niektórych czytelnikach, szczególnie w latach 70. minionego wieku, na pewno wzbudzała podziw dla autora tego bezkompromisowego (auto)reportażu. Mnie dzisiaj raczej nuży, wydaje się prostolinijna i wąziutka jak pasek stringów. Zdecydowanie też powinna być krótsza, żeby przypadkiem nie pękła nam żuchwa przez nadmiar ziewania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
No coz, do wszystkiego mozna dorobic ideologie - ochlejstwo i hedonizm wykreowac na przyklad na wazka spolecznie kontestacje. Ten ,autentyczny' zapis zostal poddany pieciokrotnej (!) redakcji. Sam Thompson uznal go za nieudany eksperyment, choc przeciez bez tej ksiazki nie byloby dziennikarstwa gonzo. Przymierzam sie od jakiegos czasu do zobaczenia ekranizacji, ktora wyszla spod kamery Gilliama.
No właśnie, wydaje mi się, że film jest lepszy, bo bliższy... fikcji. Zatem czekam na twoją recenzję filmu.
Prześlij komentarz