poniedziałek, 26 stycznia 2009

Francuski

Kto ma jakiekolwiek jeszcze wątpliwości, że kultura francuska to jednie epizod w natłoku anglosaskich stories, po lekturze Madame raczej powinien zmienić zdanie. Liberze udało się napisać - jeśli chodzi o muzykę stylu - polską panią Bovary. Książka wzruszająca, książka wciągająca, konserwatywna w przesłaniu, liberalna w dowcipie. Ważna cegiełka w gmachu nie tylko polskiej prozy. Bez rewolucyjnych pretensji, wysokokaloryczna strawa dla erudytów i miłośników Słowa.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

True True.

Anonimowy pisze...

Wyborna, choć jednak przydługa.

Wielki szacunek dla Libery za - jak to trafnie ująłeś - muzykę stylu.

*sweet dreadi* pisze...

bardzo trzeba dorosnąć.
niektórych książek nie da się czytać bez kontekstu kolejnych lat na karku.

sięgnęłam po 'madame' gdy tylko się ukazała (miałam chyba koło 15 lat) - wydała mi się pretensjonalna i długa.

czasami pierwszy sąd przeważa - niestety, nie wróciłam do niej, by sprawdzić, czy może moja opinia wynikała z mojej własnej pretensjonalności i zbytniej niecierpliwości.

Dziad z Kiełczowa pisze...

Miejscami miałem wrażenie, że Liberę to i owo w sobie samym uwodzi za bardzo, że niby opisuje , ale płacze i tęskni po sobie. Ale faktycznie w morzu komiksowej prozy granej na trzech, góra czterech gnatach - przy Liberze się odpoczywa. Da się czytać.