niedziela, 16 listopada 2008

Łaskawe


Arcydzieło. Odurzające obrazami, obezwładniające stylem narracji. Scena z mrówkami (oczywiście nie zdradzę szczegółów) najlepiej oddaje nieograniczoną wyobraźnię autora. Ostatnie strony nieco przekombinowane, odezwał się w Littellu nieodrodny syn ojca, również pisarza, ale zdaje się, kryminałów czy sensacyjniaków. Poza tym porażający fresk potwora i jego obsesji.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak uczciwie - przeczytałeś od deski do deski?

Dawid Kornaga pisze...

Nie śmiałbym ani mówić, ani pisać o książce, której nie przeczytałem. Nawet kiedyś tu na blogu wspomniałem, że jedną z takowych odłożyłem. Tak czy owak "Łaskawe" nie jest łatwa w lekturze, mówiąc wprost - niekiedy niemożebnie wręcz przegadana. Ale w kontekście niezbędnych informacji historycznych powyższy zabieg ma sens; podobnie jak np. freski społeczne w "Poszukiwaniu straconego czasu". W "Łaskawych" jest mnóstwo sekwencji narracyjnych, które aż chce się czytać drugi, trzeci i szósty raz.