środa, 20 sierpnia 2008

Pawilony


Pisząc językiem z Discovery Channel, Pawilony znajdują się na tyłach Nowego Światu, w prostej linii od Foksal do Smolnej. Kiedyś obsadzone przez drobnych rzemieślników, dzisiaj przeżywają drugą młodość jako alternatywne miejsce przesiadywania i marnowania lub wzbogacania swojego życia przez różnych różnistych, w tym i nas. Na Nowym Świecie Bierhalle, eleganckie restauracje, kawiarnie, wszystko sformatowane jak nauczyciele marketingu przekazali, a tuż obok za kamienicami raj dla freaków, backpackersów, miłośników sziszy, piwa i niewymagającej konsumpcji (choć i od jakiegoś czasu działa bar z sushi, także obowiązkowy plebejski Turek i Chińczyk). Ten kontrast robi wrażenie, szczególnie na turystach, którzy trafili tu jakimś cudem lub za dobrą radą przewodnika Lonely Planet.

Najlepiej jest tam właśnie jak wczoraj wieczorem, gdy po całym dniu upału następuje zgodne oczekiwanie na orzeźwiającą dawkę nocy; stoliki przed minipiwodajniami (nasza ulubiona nazwa to Kociarnia) tworzą jeden wielki ciąg, ludzie przy wyborze miejsca nie kierują się nazwą, tylko wolnymi krzesłami. A że takiego cudu jak krakowski Kazimierz w Warszawie nie uświadczysz, atrakcyjność Pawilonów jest tym większa (choć niezasłużona) - jak brzyduli po pięciu drinkach.

Najgorzej w zimie, kiedy Pawilony zrzucają kanikułową maskę i okazują się tym, czym są w rzeczywistości - kanciapami, pełnymi papierosowego dymu, potu i, mimo wszystko, owej wytęsknionej alternatywności, tolerancyjnej niszy, w której łatwo poderwiesz dziewczynę lub równie łatwo załapiesz w szczękę od jej chłopaka. Doskonałe miejsce dla ludzi o artystycznym duchu; prawnicy czy korporacyjne miśki nie mają tu co szukać szczęścia, chyba że zamierzają konsekwentnie zejść na złą drogę, wtedy serdecznie witamy, prosząc o postawienie dwóch kolejek tak na wszelki wypadek...

2 komentarze:

Justyna pisze...

a mi nikt nie powiedział:(

Dawid Kornaga pisze...

Źli ludzie. Tyle.