Pewnie
kiedyś przydarzyło się to każdemu z nas. Bez względu na kolor
skóry czy markę komóry. Idziesz sobie z wesołą gromadką do
klubu. Wchodzą koleżanki, koledzy, a ciebie pytają o kartę
członkowską. Jak to? A tak to, odpowiadają grzecznie. Bez niej no
enter. Spróbuj się stawiać, nie dość, że cię nie wpuszczą, to
jeszcze mogą skopać na dobranoc.
Zdroworozsądkowo
włączasz opcję układnego lizusa. Pytasz o prawdziwą przyczynę.
Selekcjoner, często to ona, kobiety są bardziej konsekwentne w tym
fachu, kiedy mówią nie, to nie naprawdę znaczy nie: Mamy już
komplet. Ku twojemu zdziwieniu stojąca za tobą para fajnych
chłopaczków zostaje właśnie wpuszczona. Czujesz się jak impotent
na targach erotyki. Odpuszczasz. Człapiesz przed siebie, męcząc
umysł, co też w tobie nie podoba się bramkowym decydentom? Buty
casual. Ubranie z ejdżendemu. Fryz bez kibolskich fantazji. Może
więc spojrzenie? Zbyt krnąbrne? Kiedy twoi pozytywnie zweryfikowani
znajomi bawią się w najlepsze, ty w najgorsze wysuszasz zakupioną
w nocnym flaszkę. Już wiesz, że jesteś podczłowiekiem. Czytaj więcej w wersji elektronicznej lub papierowej albo kliknij w zdjęcie po lewej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz