piątek, 17 grudnia 2010

Wywiad w artPapier

M.D.: W poezji panuje czy też panowała moda na neolingwizm. Zgodzisz się z tym, że Twoja najnowsza powieść to taki swoisty neolingwizm w prozie? Słowne zabawy, nowe skojarzenia, balansowanie na granicy zrozumiałości? Nie zagęściłeś zbytnio tekstu? 

D.K.: „Single+”, wbrew temu, że to powieść o samobójstwie, niechcianych ciążach, rozterkach związanych z defekacją, bankietach, przemowach, lansie, miłościach nagłych i miłościach blaknących, odurzaniu się, seksie hetero i homo… to również powieść nierealistyczna. Jeśli na początku pojawia się wzmianka o aniele, to na końcu – pojawia się anioł! Przyznaję, tak, poszedłem na całość, bohaterowie nie mówią sobą, mówią – mną. Dotąd, w poprzednich książkach, starałem się o poczucie skrajnej empatii z danym narratorem. W przypadku „Singli+” nie tyle sobie to odpuściłem, ile świadomie się na to zdecydowałem. W filmach ma być akcja, twisty fabularne, emocje, czy ktoś przeżyje, czy czapa. W mojej prozie – metafory mają walić czytelnika po potylicy. Pasaże stylistyczne mieszać mu w języku. Słowem: żeby wiedział, że czyta, a nie ogląda. Że czyta i musi spłacić dług za to swoje poświęcenie. Wejść w moją totalną nawijkę. Wejść w Kornagę. Czytaj więcej w artPapier 24(168) 2010.

Brak komentarzy: