środa, 24 czerwca 2009

Słowasławasłowa

Sporo pada, to jeszcze więcej lektur w przerwach między pisaniem nowej powieści. Miasto ślepców Saramago; jedna z najbardziej przygnębiających wizji naszego gatunku, paradoksalnie padałem ze śmiechu, czyżbym chciał zaśmiać własne przerażenie? Dziennik geniusza autorstwa Salvadora Dali; początkowo ten zachłystujący się samym sobą styl wciąga, kokieteria pyszności otwiera szeroko oczy, głowa przytakuje, wiedząc, kto to pisze i co za nim stoi, po jakimś czasie jednak nuży, nadmiar dalimasturbacji, może i potrafił pisać, ale lepszy z niego malarz niż prozaik, mimo wszystko. Teraz równocześnie: Paryż. Śladami pisarzy; smakołyk dla miłośników nie tylko tego miasta, nie tylko geniuszy literackich, którzy w nim żyli. I Fun Home Alison Bechdel, komiks-arcydzieło o "męskiej" lesbijsce (dyke) i jej ojcu, kryptogeju, zderzenie erudycji z pierwszorzędną komedią, ludzką. Deszcz do piątku. Padaj konsekwentnie!

Brak komentarzy: