
wtorek, 31 marca 2009
Rzeź winiątek

piątek, 27 marca 2009
Piaskowa Góra

Jedna z najciekawszych książek literatury polskiej, jakie ostatnio czytałem. W sumie jedna z najlepszych. Każdy miłośnik nie tylko fabularnej, ale i stylistycznej potęgi prozy powinien ją poznać. To, co Bator wyprawia z polszczyzną, to nowa jakość – mnie zachwyciła. Zapewne niektórych będzie drażnił nadmiar postaci i taka jakaś ich marionetkowość z szerszej perspektywy; ale to jest właśnie peerelowska komedia ludzka z pierwszorzędnymi małymi i dużymi dramatami. „Piaskowa Góra” to również gotowy materiał na scenariusz; serial winien mieć co najmniej kilkanaście odcinków, ponieważ ogrom opowieści, jakie autorka wtłoczyła w swoją powieść, wręcz przytłacza, choć wszystko zgrabnie się, na szczęście, łączy. „Piaskowa Góra” to nie jest książka, która może jakoś wpłynąć na życie czytelnika, zmienić jego postawę czy wywołać skrajne emocje, żadnej tam gęsiej skórki raczej nie zapowiada, za to dla osób, które cenią sobie eksplorowanie języka, jest to prawdziwa uczta. I ja na niej byłem, słowa łapczywie piłem.
sobota, 21 marca 2009
Telefon, który nie ma nic

wtorek, 17 marca 2009
Męczennicy

środa, 11 marca 2009
Dom schadzek

niedziela, 8 marca 2009
Brat?

Mówią, że każdy z nas ma swojego sobowtóra. Nawet wybitni, święci mężowie. Po prostu nie ma istot niepowtarzalnych. Na każdego znajdzie się hak w postaci jego prawie-że-klona. Gdzieś tam na ciebie, nieważne, czy pojedziesz do Paryża, czy do Pcimia Dolnego, czyha ktoś niezwykle podobny. Mimo to jak wielkie było nasze zdziwienie na sobotniej, urodzinowej imprezie naszego znajomego, gdy zobaczyliśmy na nim mojego młodszego brata.
Brat wpierw siedział sobie spokojnie na sofie, nie wadząc nikomu, więc nieco zaskoczeni jego obecnością uznaliśmy, że skoro przyszedł, to widocznie jakimś cudem zna się z solenizantem. Mój brat kompletnie mnie nie poznawał, cóż, skoro się obraził, to ja, w końcu starszy o dekadę, nie będę pierwszy wyciągał ręki. Kto tu kogo na wózku woził, dobrymi radami gratis sypał?
Po kilkunastu minutach spotkaliśmy się z moim bratem na balkonie. O dziwo, on niepalący rozkoszował się wypalonym do połowy papierosem. Jest dorosły, więc nie będę mu prawił kazań, zwłaszcza że w alkostanie sam podobnie zawiniłem. Brat powiedział, że czeka na swoją narzeczoną, która jakoś przybyć nie może, bo coś tam, coś tam.
Dopiero tutaj, w otoczeniu rześkiej, chłodnej nocy prawda wyszła na jaw: ten osobnik nie jest moim bratem! Wyższy ode mnie o głowę, górował niczym jakiś senior, tak że rozmawiając z nim mimowolnie musiałem patrzeć do góry, czego nie znoszę na co dzień, więc w efekcie raczej nie przyjaźnię się dużo wyższymi ode mnie; krępują mnie, deprecjonując swoją zwalistością (podobnie zapewne czują się kobiety, lecz większości z nich to nie przeszkadza).
Ale jak nie jest moim bratem, skoro, choć dużo wyższy, wygląda jak mój brat?! W sposób wręcz szokujący, przyprawiający o niezdrową fascynację. Te same oczy! Ten ten sam kolor, długość i ułożenie włosów! Ten sam uśmiech, linia ust, podbródek, kształt szczęki, nos, uszy! Czary jakieś czy co?!
I mówi podobnie. I słucha podobnie. I zainteresowania ma podobne co mój brat, studiuje filozofię, dusza wrażliwa, humanistyczna. Pisze, rozprawia, wrażliwy na niuanse. Chryste Panie, kim on jest, jeśli nie moim bratem?!
Tylko że wyższy. Sprawił, że poczułem się młodszy od mojego młodszego brata. Nie mogłem też opanować chichotu, takiego śmiechu-odreagowania wynikającego z wręcz przytłaczającego zaskoczenia. „Brat” rozprawiał o czymś tam, a ja w śmiech. On, zdziwiony, myślał, że drwię z niego. Ja, równie zdumiony swoją reakcją, uciekam w tunel kłamstewek, że coś sobie niby przypomniałem. Przecież mu nie powiem, nie wykrzyczę:
- Człowieku, wyglądasz jak mój brat. Nie mogę z tobą n o r m a l n i e rozmawiać, skupić się na jakiejkolwiek wypowiedzi.
W efekcie nie byliśmy w stanie zarejestrować imienia nieznajomego. Dla nas nazywał się tak jak mój brat. Czy mu się to podobało, czy nie, został na gwałt przechrzczony. Dobrze, że jego dziewczyna jakoś nie dotarła na imprezę, pognał za nią; żegnaj, „bracie”.
sobota, 7 marca 2009
Doza kultury o Poszukiwaczach

Każdy z nas może znaleźć się nagle w miejscu, w którym będzie obserwowany. Pół biedy, kiedy obserwacje zatrzymają się na etapie postrzegania i zamyślenia, bądź ewentualnego wyrażenia zdania na konkretny temat. Problem jednak może zacząć się w momencie, kiedy ktoś zaczyna wykorzystywać Twoje historie, słowa, prawdy, a Ty nie zdajesz sobie sprawy z takiego obrotu sytuacji.
W obserwującego i rekwirującego cudze myśli i słowa Wielkiego Brata zabawił się młody debiutujący autor książki "Poszukiwacze opowieści" - Dawid Kornaga. Poszukał i znalazł tematy oraz często nieświadomych ludzi. Prawdziwe historie, nazwiska, płaskie z premedytacją życie. A reakcje odbiorców? Pochłania nas historia korespondencji internetowej z lekko ironicznym zakończeniem i obraz modnego hip-hopu. Niektórzy z nas odnajdą się w głodzie narkotyków i pragnieniu apartamentów, kobiet, sławy.
"Boli mnie, że moja wyobraźnia nie potrafi wymyślić czegoś nowego, czegoś z samego siebie. Potrzebuję materiału, jak reporter. Czuję się jak student z wydziału dziennikarstwa. Całe to mięso, które trzeba utrwalić na kliszy. Całe nagranie na kliszy, które trzeba spisać i zredagować. Zeszyty pęcznieją. Setki stron."
Ciąg dalszy tutaj.
poniedziałek, 2 marca 2009
Łucja z Lammermoor

Subskrybuj:
Posty (Atom)