piątek, 30 kwietnia 2010

Jodowanie

Czasem resztki PRL- są jak sen, nie tyle zły, co taki, co nie miał prawa się przyśnić, a jednak zrobił to, cholera. Kto przeczytał przynajmniej dziesięć powieści Stephena Kinga (oprócz "Pod kopułą", bo to naprawdę nieudane tomisko, głupie jak wstawiona lolitka na rozmowie panelowej o kondycji współczesnej polszczyzny), wie, co mam na myśli. Prawie ćwierć wieku temu wielkie jebut w Czarnobylu. Pamiętam, jod nam dawali. A niesmaczny jak homilia Rydzyka. Próbuję rozwiać mgłę zapomnienia. Sala gimnastyczna w podstawówce. Dyrektorka z wąsem pod nosem, dziarska baba o temperamencie jednego z Szewców Witkiewicza. Zarośnięta, wielka, gruba. Strach pomyśleć, co mieszkało pod jej pachami. Strach pomyśleć, co żyło sobie między jej nogami. Cóż, paskuda peerelowska uwielbiała niechlujów, tacy przynajmniej nie dbali wg niej o siebie, dbali o system. Więc babiszon ogłasza smarkaterii, drodzy moi, coś rozeszło się u Ruskich. I być może przyszło i do nas. Coś groźnego, drogie dzieci, dla zdrowia. Marsz, bitte, do higienistki! Oni więc czwórkami do gabinetu szli, gówniarze z klas jeden osiem, jod palił, jod mieszał, dorośli gdzieś tam daleko zrobili łubudubu, nas tu dręczą jakimś syfem gorszym nawet od syropu z cebuli, ble! No dobrze, pijemy. Potem zapominamy. Jakby to się nie zdarzyło. Mam ledwo jedenaście lat, w przeciągu kilku kolejnych przekonuję się, że idzie mi coraz gorzej z matematyki, czyżby promieniowanie pomieszało mi w głowie? Równocześnie zaczynam pisać. Wpierw głupie wierszyki o ptakach, zwierzątkach latających i osiadłych. Potem akcent pada na tematy zdecydowanie atrakcyjniejsze fabularnie, bez obecności duchowej św. Franiciszka. I dobrze, chyba dobrze, dzięki ci więc, Czarnobylu, zatrułeś mnie, chłopaka z Podkarpackiego, zatrułeś egzystencjalną gangreną, ściąłeś podpuchę, pozoranctwo i teoułudę, ukazując mięso, smakowite, wzbudzające apetyt na więcej, może to proza, może to coś więcej niż proza, zobaczymy. Ale jodu już wystarczy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mysle ze boje sie Pana. Pana literkowce atakuja nie ostro, brutalnie. Dziekuje za atawizmy, za ich smak.