wtorek, 4 sierpnia 2009

Brak hitów


Ten rok jest naprawdę rokiem kryzysu, nawet w muzyce popowej. Bo gdzież coś na miarę Dragostea Din Tei katuje ludzi co krok, co dwa kroki? A pamiętacie Freestyler? Się działo, że aż strach, dresy dostawały transowego amoku, słysząc ten kawałek w Jastrzębiej Górze czy innym tzw. kurorcie nadbałtyckim. Broni się jedynie Poker Face, niestety, puszczony na rynek zdecydowanie za wcześnie, więc obecnie nieco zużyty. W ramach pocieszenia trochę prozy życia: Zaraz po sklepach z sezonowymi wyprzedażami, toalety to najczęściej odwiedzane miejsce w galerii. Klienci uwielbiają iść na całość przy popomuzyce, głośniki umieszczone nad kabinami zagłuszają naturalne odgłosy, minimalizują pierdy, tłumią pluśnięcia, amortyzują rozbryzgi. Etatowe sprzątaczki, złorzecząc Bogu, że strącił je do piekieł jeszcze za życia, co sześćdziesiąt minut rozprawiają się z klienckim smrodem; niestraszne im gastryczne dziedzictwo, złośliwie obsikane klapy sedesów czy makiawelicznie niespuszczone stolce, jakby jakiś osobnik chciał się nimi pochwalić, patrzcie, na co mnie stać, mamo, tato, dokonałem czegoś w życiu, widzicie?