piątek, 19 czerwca 2009

Madame Butterfly

Popełnię bluźnierstwo, trudno. Ta opera nie chwyta mnie za serce – ani muzyką, ani fabułą. W świecie oper ta ostatnia bywa, jak wiadomo, szablonowa, wszystko źle się kończy etc., no cudownie, lecz nie aż tak jak w Butterfly, tutaj „akcja” przebiega od samego początku jak lot Kamikaze, żadnych niuansów, wahań, finezji. Nic dziwnego, że nie od początku Butterfly cieszyła się powodzeniem. Japoński skin (są tacy? prędzej pogrobowiec militarno-nacjonalistycznego stowarzyszenia Tatenokai pod przywództwem zmarłego śmiercią samobójczą pisarza Mishimy) powiedziałby: „E, dobrze tak pannie! Puściła się z amerykańskim soldatem, który od początku wyglądał na skaczącego z jednego kwiatka na drugi, porzuciła naszych bogów, zainfekowała się amerykańskim stylem życia, whisky zamiast sake. Amerykaniec zrobił jej dzieciaka, popłynął w dal, nie odzywał się, zapomniał o swojej nałożnicy. A ta idiotka czekała przez kilka lat. Żołnierz się ożenił z Amerykanką i wrócił do Japonii – po to, by odebrać dziecko. Czego się spodziewała po zepsutym Amerykańcu? Dobrze, że się pochlastała nożem, takich nam nie trzeba”. Szowinista nie dostrzegłby w tej historii potęgi uczucia ani podległości, w jakiej wychowano nieszczęsną gejszę; nie stanowi to jednak ani obrony, ani wyjaśnienia intencji tej nieudanej opery (sama inscenizacja mistrzowska, normalnie japońska precyzja).

2 komentarze:

8n pisze...

Kiedy idę do opery, zawsze zapobiegawczo zabieram ze sobą małą lornetkę, kiedy to co widzę nuży, denerwuje, a nawet nie daje się zrozumieć mojej mało ogarniętej osobie, wyciągam ów narzędzie i przyglądam się ciałom. Problematyczna niemoc śledzenia całej sceny, trudny wybór - na kim teraz skupić uwagę, ale to cudowne. Najbardziej lubię, kiedy balet jest do dupy, kocham oglądać pod lupą umięśnione uda, ramiona i plecy ślicznych baletnic, zarysy bielizny i wszystkie grymasy twarzy, delikatne szepty rzucane kolegom z desek.

polecam!

Dawid Kornaga pisze...

Zrobi się. Lornetka już jest, teraz trzeba poczekać na odpowiednią operę. Zapewne po sezonie.