piątek, 15 czerwca 2012

Nowy Hiro - nowy felieton Pot i piwo


Pot i piwo

Nienawidzę kibiców. Owszem, są pożyteczni, kiedy piłka w grze, hojnie nabijają produkt krajowy brutto, są też niezbędni, aby stadionowo-telewizyjny biznes kręcił się bez problemów, a domy mediowe trafnie obstawiały bloki reklamowe sieczką adwertajsingową. Nie zmienia to smutnego faktu, że ich nienawidzę. Nie mam na myśli kiboli, ci nawet nie kwalifikują się do obiektu mojej nienawiści; powinni siedzieć za kratkami, a nie lansować się na podmiejskich ustawkach.
Nienawidzę kibiców za to, że potrafią to, czego nie potrafię ja – tworzyć wspólnotę. Być jej częścią. Być wspólnotą samą w sobie. Jasne, łatwiej im: jak się wspólnie napiją, to i wspólnie pokrzyczą i wspólnie się wysikają. I nie takie melanże odstawią, że zadrży niejedno serce dzielnego policjanta czy ochroniarza wydelegowanego do egidy nad rozweselonym i rozbestwionym towarzystwem. Ujednoliceni kolorami flagi, emblematami drużyny, godłem orła białego, czarnego, jednogłowego, dwugłowego, cokolwiek tam jeszcze nacjonalizm wymyśli. Z obślinionymi wuwuzelami, szalikami, bębnami oraz odłożoną kasą na piwko stanowią grupę nie do zdarcia. Gdziekolwiek się znajdą, niczym prywatna armia robią, co im się podoba i żaden oburzony misiek im nie podskoczy.
Kibice są tylko czubkiem góry lodowej tego nie tyle zjawiska, ile prawidła: bez grupy to ty puchem marnym jesteś – napisałby współczesny wieszcz. Jestem osobą, która nie marzy o wejściówkach na mecze euro, która nie podnieca się zakupem biletu na koncert, która organicznie nie spełnia się w tłumie. W sumie to dobrze, ponieważ podczas mojego pogrzebu (no, kiedyś) zdecydowanie będę odseparowany od konduktu, absolutnie nie czując z nim żadnej więzi. Gdyby istniało życie pozagrobowe, pewnie znalazłbym swoją niszę czy to w piekle, czy w niebie, choć znając siebie, konkretnie, moje liczne przewinienia, przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, na sto procent oddelegowano by mnie do tej pierwszej miejscówki. Bez zbędnego zażenowania zacząłbym cieszyć się spontanicznie tym swoim małym piekiełkiem, zupełnie pozbawiony chęci na integrowanie się z tamtejszymi uznanymi rezydentami – wszelkimi Hitlerami tego świata. Czytaj więcej lub w wydaniu papierowym

Brak komentarzy: