środa, 29 sierpnia 2007

Rzęsy na opak

W lipcu '07 wyszła moja najnowsza powieść.

Marta Cuber

Piekło dziewczynek

Niewinna dziecięca ofiara, a od jakiegoś czasu także agresja i przemoc wśród najmłodszych stanowią tematy mocne, szokujące i często ogrywane. Najszybciej podchwycili je nasi młodzi filmowcy. W okolicach 2000 r. powstało kilka obrazów (wśród nich najsłynniejsze: „Cześć, Tereska”, „Inferno”, „Bellissima”) pokazujących zatrważający upadek dotychczasowych zasad i ideałów polskiego społeczeństwa, którego ofiarami padli najmłodsi obywatele.

Niewinne dzieci, z których społeczny układ, najczęściej bezrobocie i bieda, uczynił zbrodniarzy, bohaterami prozy stały się nieco później. Lecz mimo tak głośnych książek jak „Panna Nikt” Tomka Tryzny z lat 90., literatura nie zdołała nadgonić w okrucieństwie i hiperrealizmie filmu. W tym sensie najnowsza powieść Dawida Kornagi (ur. 1975) „Rzęsy na opak” jest wyjątkiem. Dodajmy od razu, że bardzo udanym i dobrze przemyślanym. Nasuwa się oczywiście porównanie z powieścią Tryzny (bohaterką książki Kornagi jest bowiem także nieco naiwna nastolatka Ola), obie książki łączy również bezwzględność i surowość świata, w jakim dorastają dziewczynki (w „Rzęsach” to okolice warszawskiej ulicy Żelaznej tuż po wprowadzeniu ustawy o becikowym), dzieli je jednak rzecz najważniejsza. Kornaga pozbył się owej umowności, która trochę paraliżowała czytających dzieje bohaterki Tryzny Marysi Kawczak.

Historia Oli jest znacznie bardziej prawdopodobna i przez to agresywniejsza. Rozgrywa się w pozornie przeciętnej rodzinie, gdzie ojciec jest hydraulikiem, matka dogląda domu i pilnuje czworga dzieci. Pod osłoną zwyczajności odbywają się tu jednak okrutne rytuały: ojciec jest sadystą i alkoholikiem, matka zgodziła się zajść z nim w następną ciążę, by dzięki gratyfikacji od państwa spłacić dług zaciągnięty na rzecz komunii jednego z synów.

Historia Kornagi kończy się źle nie tylko dlatego, by mogła spełnić wymogi hiperrealistycznej konwencji. Pisarz udokumentował to, co w zmieniających się w Polsce układach społeczno-politycznych najstraszniejsze: cierpienie najmniej winnych.




Brak komentarzy: