Po trzydziestce wszystko wydaje się jeszcze takie rozbujane. Nieskończenie pojemne jak dwuterabajtowa chmura na Dropboksie. I wcale nie chodzi o ekstremy, imprezy czy odsuwanie prokreacji. Po prostu organizm dokazuje na końcówce swoich najbardziej witalnych możliwości. To czas do czterdziestki najpóźniej, tak umownie, by zdziałać jak najwięcej. Określić się, w czym się jest dobrym, co nas kręci w sztukach, w zachowaniach, a co jeszcze bardziej kręci nas w łóżku, jak czujemy, w co wierzymy lub nie, z kim się zadajemy, z kim chcemy spędzać sylwestra, wakacje, weekendy, a z kim zdecydowanie nie. Od decyzji nie uciekniemy, nawet jak spuścimy na siebie zasłonę afirmatywnego wegańskiego aktywisty, pochylającego się nad życiem każdego zarodka na krawędzi kurzego żółtka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz