piątek, 31 października 2025

Śmierć? Znowu? #przerwanysenkornagi

 

Kiedyś ludzie podchodzili do śmierci z większym dystansem i – mierząc we współczesność – mniejszą ilością „dram” postów na Facebooku. W średniowieczu, jeśli ktoś dożywał czterdziestki, nie mówiąc o pięćdziesiątce, uważano go za rekordzistę długowieczności.  Dzisiaj, gdy jakiś sławny dziewięćdziesięciolatek (na przykład niedawno Robert Redford, a za chwilę Clint Eastwood) odchodzi we śnie, media ogłaszają „tragiczną stratę dla kultury”. Tłumy zmieniają zdjęcia profilowe na czarno-białe, jakby to był koniec świata, nie zaś logiczne zwieńczenie długiego, często bardzo udanego życia. Kiedy umiera ktoś, kto przeżył dwie wojny, kilka kryzysów ekonomicznych, rewolucję cyfrową i co najmniej jedną modę na punkowego irokeza oraz dwie mody na hipsterskie brody, słyszymy: „Zabrano go za wcześnie”. Jakie za wcześnie? Przecież ten człowiek zdążył zrobić więcej niż my wszyscy razem wzięci przez najbliższe dwa dziesięciolecia.

Brak komentarzy: